I rozumiem, dlaczego tak wielu mówi, że Żebrowski lepiej się nadaje na Wiedźmina niż Cavil.
Bo jeśli chodzi o polską produkcję to rzeczywiście... śmierdzi tandetą i technicznym zaawansowaniem na poziomie czasów "Akademii Pana Kleksa".
Rozpier..lony montaż (takie nagłe skoki emocjonalne aktorów, gdzie np. najpierw jest spokojny by w sekundę, nagle bez powodu (po jakimś krótkim cięciu) drze się i jest w zupełnie innym nastroju :/
Coś było wycinane, niedopasowane, mieszane... i wyszły takie jakby "wyrwane z kontekstu emocje".
Sposób kadrowania, prowadzanie kamery... wszystko takie nudne, kwadratowe.
Udźwiękowienie, "nagłośnienie" dialogów, gdzie jak ustawisz sobie głośność gdy mówią stanowczo to nie słyszysz gdy mówią coś spokojnie między sobą, a gdy dasz głośniej gdy mówią coś między sobą... to nagle wychodzi darcie mordy gdy mówią coś stanowczo i tak krwa z czujnym pilotem na przyciskach głośności się nie obejdzie.
Większość aktorów gra jak drewno. Jakiś tam "szef na zamku" itp. gada jakby grał pompatyczną rolę w teatrze, a przecież w książce oni gadali... prosto z mostu i "po normalnemu", a nie jakby deklamowali.
Ale Żebrowski... Żebrowski w wielu momentach gra dla mnie 'akceptowalnie'. Marszczy brew - to marszczy brew, a nie gra marszczącego brew.
Jest wkwiony to po prostu jest wkrwiony, a nie gra minami zeszłoszczonego.
No i gdy coś huknie głosem - to pasuje idealnie do wiedźmina. Gdy grozi komuś pół-szeptem, też pasuje mi i wydaje się naturalne, jedynie gdy ma jakieś fragmenty, gdy tłumaczy komuś swoje rozterki sercowo-filozoficzne albo pitoli o przyrodzie... to wtedy Żebrowski wchodzi w taką zniewieściałą intonację głosu.
Ale tak czy siak. Patrzę jak Żebrowski "marszczy brew" i mówi dosadne słowa, a potem patrzę (fakt, że tylko ze zwiastunów) jak Cavil marszczy brew i mówi dosadne słowa... to Cavil przy Żebrowskim wychodzi.... jak dzieciak udający super bohatera.
I tak samo komicznie wyglądał gdy chciał być groźny w filmach o Supermanie czy w Mission Impossible z Tomem Cruise'em.
Gdy Cavil stara się być groźny... to robi się go żal jakby był na granicy pęknięcia i rozpłakania się.