W sensie tego książkowego Wiedźmina opiera się na trzech filarach. Historii, wyrazistych bohaterach i fenomenalnych dialogach. Sapkowski do minimum ograniczył opisywanie świata w jakim przyszło żyć jego bohaterom. Nie mamy tu wielostronicowych, szczegółowych opisów przyrody i otoczenia, jak to miało miejsce np u Tolkiena. To na zdrowy chłopski rozum daje świetne podwaliny pod adaptację filmową. Masz historię, świetne dialogi, wystarczy więc tylko wykreować i pokazać świat w jakim się ta historia dzieje. Niestety Netflix, a dokładnie showrunnerka (ha tfu!) postanowiła zrobić to inaczej. Wywalić wszystko co dobre w książce, wziąć postaci, jakiś ogólny zarys wydarzeń i napisać historię na nowo. Niestety pisarka z niej taka jak z koziej rzyci trąba więc poskutkowało to powstaniem tego potworka. Ja tego już nawet nie oceniam jako słabą adaptację, bo to się w żadnym wypadku nie jest w stanie obronić nawet jako osobny byt. I Cavil jako Geralt to śmiech na sali.
Niestety w to wątpię. Ja się tylko modlę, żeby Thorgala Netflix nie wziął na celownik
cedep mógłby, krążyły takie ploty :) pożyjemy, zobaczymy. a z wiedźminem... bo ja wiem, jak tak patrzę na poziom produkcji (od strony technicznej oczywiście) na te wszystkie czasy honoru czy wojenne dziewczyny... to myślę że jeśli dziś wzięli by się za to "Polacy" to nie było by chyba aż tak źle. pozdrawiam.