Potencjał - adaptowanego materiału źródłowego, który jest "samograjem" - wystarczyło go uprościć i wyciągnąć esencję postaci kluczowych. Wystarczyło zrozumieć motywy postaci i przenieść je na ekran. Nie.. po co :)

Czas - widzów, którzy (jak ja) oglądają kolejny to sezon tylko po to, żeby się denerwować i śmiać w głos na zmianę.

Wiem, że "modnie teraz jest krytykować Wiedźmina", ale tu nie chodzi o urażenie dumy narodowej, jaką bez wątpienia jest uniwersum A.S.. To jest zwyczajnie fatalnie zrobiony serial. Od podszewki, od wskazań Showrunnerki, przez scenariusze, dialogi, aż po drętwą grę aktorów (ale już dajmy im spokój, oni przecież nie rządzą na planie, są jak pionki :)).

Jak można sezon w sezon kłamać prosto w oczy fanom? Mówić im, że TERAZ TO JUŻ BĘDZIE WIERNIE KSIĄŻKOM, po czym twórcy biorą z sagi/opowiadań najmniej istotne easter-eggi i detale, a "rdzeń" opowieści wysysają ze swoich palców (i innych miejsc, sam Bóg nie wie skąd).

To się zwyczajnie źle ogląda i flaki skręca na myśl, jak niewiele można by poprawić, by ten serial chociaż przez kilkanaście sekund chciał i dał się oglądać. Chociaż dialogi by wzięli z książki, z duchem Sapkowskiego, z tym sarkazmem, inteligencją i kwiecistymi monologami. Chociaż skupiliby się na 1-2 kluczowych postaciach i to z ich perspektywy przedstawiali akcję, a nie rozszczepiali się na dziesiątki pomniejszych, g*wno wnoszących wątków. Chociaż nie spie*przyliby OBSADY i kreacji ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO... Nie wierzę, że elfy różnią się od ludzi tylko uszami XD. Naprawdę Pani Lauren?

W ten oto sposób mamy fantasy, które z fantasy ma wspólnego tyle, co ja z papieżem. Czyli aż 0,2137 %. Odejście Cavila (mimo, że szkoda gościa), pewnie niewiele zmieni. Bo jeden aktor nie pociągnie serialu, który od fundamentów jest skopany. Jeden aktor nie wpłynie swoją wolą na ludzi "na górze", którzy nie potrafią napisać kilku nędznych linijek porządnego dialogu, ani postaci, z którą chcielibyśmy jakkolwiek się utożsamić.

Lauren S. Fisstech (pozdrawiam Krzysztofa M. Maj) zasługuje na krytykę i wypominanie tego, co zrobiła z naszym Wiedźminem po wsze czasy. Z niepowtarzalnego uniwersum fantasy zrobiła nam zmakdonaldyzowanego "Wieśmaka - Wojowniczego Chrumkacza" - twór pisany w pośpiechu na kolanie, w kiblu jakiegoś wieżowca korporacji Netflix.

Nie polecam oglądać. Polecam krytykować i wystawiać szczere oceny. Może prędzej czy później ktoś to zauważy i za kilkadziesiąt lat doczekamy się adaptacji godnej obejrzenia. Oby wówczas wzięli się za to ludzie z pasją, rozumiejący uniwersum i ponadczasowe przesłanie "Wiedźmina".

Joł.