W trakcie oglądania bardzo żałowałem, że miałem, jak się okazało wątpliwą przyjemność zaczynając od amerykańskiej wersji z 1998 roku. Nowsza wersja uraczyła mniejszą i mniej wyeksploatowaną dramatycznością, ale dużo więcej dała do myślenia - zapewne nielicznym. Serial zacząłem oglądać bardzo późno, byłem zmęczony i śpiący, ale już pierwszy odcinek otworzył mi oczy, a drugi podtrzymywał napięcie, trzeci obejrzałem rano i nie obyło się niestety bez kilku minusów w moich oczach.
Idealnie oddająca klimat muzyka, którą przewyższały jedynie poetyckie zdjęcia nieomal przenoszące w przeszłość. Bardzo dobra obsada, która świetnie poradziła sobie z oddaniem niełatwego klimatu. Na szczególne oklaski zasłużył tutaj Harry Lloyd.
Malo jest teraz dobrego materiału do obejrzenia, a na ten warto poświęcić czas.