Sezon 1 i 2 obejrzałem prawie na raz. Dawno nie oglądałem tak genialnego serialu. Z drugiej strony nasłuchałem się, że sezon 6 jest totalnym nieporozumieniem ale, że poziom mocno zaczyna spadać już od 4.

Jestem właśnie po ostatnim odcinku 3 sezonu i chyba zaczyna doskwierać mi zawód. Totalnie niezrozumiały i pozbawiony jakiejkolwiek logiki odcinek - a przez to i cały sezon.

No bo przecież mamy wikingów, którzy nieśli za sobą rzeź, wybijali kapłanów, mnichów, palili wioski. Za wszelką cenę chcą zdobyć miasta, państwa. Jeszcze kilka odcinków wstecz mamy rzeź na otwartym polu. Mamy bitwy z anglikami. Krew się leje. Teraz mamy pół sezonu przygotowań gdyż tak bardzo chcą zdobyć Paryż. Wszystko idzie pięknie. Pierwsza ich wielka porażka, ja w smutku, obgryzam palce, co dalej. Obmyślili świetny plan wprowadzenia Ragnara do komnaty. Ragnar wyskakuje - JEST! Zaraz zabije króla albo go pojma, wybiją miasto i je przejmą, tak jak robili to zawsze..... no.... i tutaj właśnie cała logika prysła wraz z moim zamiłowaniem do serialu. Czy ktoś jest w stanie to wytłumaczyć? Już zacząłem sobie to tłumaczyć tak, że OK, Ragnar go nie zabił bo się nawrócił, w główce mu się zgrzało. Ale wpuścili armię do środka po czym nagle scena się urwała. Myślałem, że chociaż oni przejma to miasto. A tak naprawdę cały sezon był po nic. Cała szopka po to żeby ukraść więcej złota i odpłynąć? Przecież to nigdy nie było planem. Sto razy było wspomniane, że Ragnar chce PRZEJĄĆ i PODBIĆ Paryż, nie OGRABIĆ.
Aż boję się oglądać kolejne sezony, tym bardziej, że wiem, że Ragnar umrze a obawiam się, że wraz z nim totalnie poleci w dół cały serial.