Zacząłem oglądać od niechcenia spodziewając się czegoś "kobiecego", a tu proszę serial bliski ideału. Dosłownie jakby ktoś ożywił czasy Wiktorii, które znamy ze zdjęć i obrazów- mastersztyk. Akcja mimo iż jest nieśpieszna wciąga od pierwszej sekundy, pozwalając delektować się stylem życia wiktoriańskiego królestwa.
No i największy plus tego serialu to postaci. Nie ma tu bohaterów negatywnych i pozytywnych są tylko XIX-wieczni ludzie, którzy pokazują, że konwenanse się zmieniają, ale emocje i uczucia nie. Od początku nas ciekawią i w ciepły sposób przybliżają trudne, pełne zmian wiktoriańskie czasy.
No i Albert..czasami przez niego zapominam, że to serial biograficzny o Wiktorii. Tom Hughes kradnie każdą scenę, w której się pojawia..Gra tak jakby wychowywał się w tamtych czasach- szacunek.
No i ta muzyka..tutaj chyba nie trzeba nic mówić, tutaj trzeba posłuchać;).
Minusem są jednak wydarzenia przedstawiające życie służby. W pierwszych odcinakch są potraktowane bardzo po macoszemu i dodane jakby na siłę. Potem scen pokazujących życie mniej zamożnych obywateli królestwa jest coraz więcej i nabierają one coraz większego kolorytu, stając się pełnoprawnymi wątkami w serialu. Tutaj należy wyróżnić Ferdinanda Kingsleya- czy on na pewno gra Charlesa Francatelliego? On chyba po prostu się nim staje..genialna rola.
No i wyjdę na męskiego szowinistę, ale prawda jest taka, że mimo iż miał to być serial o kobiecie, to panowie kradną ten film;). Polecam;)