W tym serialu sułtan Sulejman "Wspaniały" w wielu przypadkach postępuje niekonsekwentnie i zdaje się zupełnie zapominać o sprawach, które jeszcze niedawno sam stawiał na ostrzu noża.

Gdy Gilszach poraniła nożem Marię-Gilnihal, sułtan domagał się znalezienia sprawcy i przyprowadzenia go przed jego oblicze, żeby własnoręcznie wymierzył karę sprawcy. A później jakby zupełnie zapomniał o tej sprawie. Tak samo gdy Daye Hatun zmusiła Nilifer do zabicia ulubionej klaczy Hurrem - strażnicy udusili Nilifer w lochu bez zgody i wiedzy sułtana, a sułtan nic z tym nie zrobił i nie pociągnął tych strażników do odpowiedzialności.
Po "zniknięciu" księżniczki Izabeli Fortuny sułtan stanowczo kazał ją odnaleźć, ale później nie wyciągnął żadnych konsekwencji od osób, które ją zabiły. Nawet nie kazał przeprowadzić dokładnego śledztwa.

W ogóle widać wyraźnie, że Daye Hatun zawsze usiłuje zataić, ukryć i zatuszować każdy incydent mający miejsce w pałacu i chce, żeby sułtan o niczym się nie dowiedział - a mimo to sułtan pozwala jej zarządzać haremem. Niby za harem odpowiadała sułtanka matka, ale przecież Sulejman, jako władca, mógł wprowadzić nowe zasady i przyznać sobie wyznaczanie osób odpowiedzialnych za to. Mógł wyrzucić matkę z pałacu i zamknąć ją gdzieś - czasami władcy tak robili z matkami, które chciały rządzić za nich po śmierci ojców władców.

Nie wspominam o tym, że Sulejman jest łatwowierny, zawsze daje się oszukiwać Hurrem i wierzy jej na słowo, jest nią totalnie zaślepiony, bo z tego co twierdzą historycy, tak było naprawdę.