Obejrzałem cały serial ciurkiem i ogólnie świetny. Tacy Synowie Anarchii na koniach, zwłaszcza pierwsze sezony, potem lekki zwrot z szemranych kowbojów-zabójców na politykę.
Niemniej boli mnie to co zrobili z postacią Jamiego. Mam wrażenie, że scenarzyści trochę inaczej widzieli jego przyszłość w pierwszym sezonie. Tam wydawał się być dorosłym dzieckiem, które zostało zmanipulowane przez ojca w życie którego nie chce. Zdawało się, że przez cały pierwszy sezon coraz bardziej dąży do ucięcia pępowiny, a potem nagle wątek się skończył na "przepraszam tatku, już nie będę niezależny".
Tak samo relacje z Beth, w pierwszym sezonie miało się wrażenie, że zwyczajnie się nie lubią, nie dogadują, tak jak to czasem w rodzeństwach, ale nie nienawidzą. A potem twórcy wymyślili wątek z kastracją, żeby zaplanowana przez nich nienawiść nie była zupełnie nieuzasadniona.
Zresztą w każdym sezonie podnosili poprzeczkę w tym co Jamie może zrobić, żeby widzowie go nie lubili. Najpierw zabójstwo dziennikarki, potem kastracja Beth, następnie krycie biologicznego ojca w zleceniach zamachów...
Może gdybym oglądał ten serial na bieżąco kiedy wychodził, to nie byłoby aż tak widoczne, niemniej oglądając pod rząd odnoszę wrażenie, że ten wątek mógł być lepiej poprowadzony.