Witam
Ostatnio ogladajac zagadki wszechswiata z morganem freemanem o czarnych dziurach opracowalem teorie
ktora odpowiada na wszystkie moje pytania o wszechswiecie. Chodzi mi wlasciwie o to ze matematyka jaka znamy
moze sie roznic od tej jaka rzadzi sie ten swiat, a dokladnie chodzi mi o rozumienie nieskonczonosci.
Otoz wszystko w czarnej dziurze ulega rozciagnieciu tak jak ma to miejce w pomieszczeniu gdzie zmniejszamy
cisnienie. Tylko ze przy tak ogromnej masie czarnej dziury czasteczki sa rozszczepiane do granic mozliwosci. I tutaj
blednie naukowcy zakladaja ze powstaje cos co nazwali antymateria. Robia to gdyz moga obliczyc to matematycznie,
ale to dalo im tylko jeszcze wiecej niewiadomych i jest to poprostu droga do nikad. Odpowiedz na wszystkie
problemy jest zaskakujaco prosta,a nikt jej nie udowodnil, gdyz zapisanie jej matematycznie jest niemozliwe. Chodzi
mi dokladniej o to ze we wszechswiecie nie istnieje cos takiego jak nieskonczonosc. Najprosciej wytlumaczyc to
moge w ten sposob: w nam znanej matematyce gdy jest taka liczba 0.00000(nieskonczonosc)00001 to zawsze na
koncu musi byc ta 1, natomiast w nawiazaniu do naszej rzeczywistosci, w pewnym momencie ta 1 zamienia sie w 0. I
w ten sposob wlasnie zakladam ze rokladajac jakas czasteczke w nieskonczonosc wkoncu powstanie nie materia i
antymateria(czyli 1 i -1), tylko przestrzen (0), ktora teoretycznie nie sklada sie z niczego, a jednak istnieje. Kazda
galaktyka ma w swoim centrum czarna dziure wiec odrazu nachodzi prosta odpowiedz dlaczego wciaz wszechswiat
sie rozszerza i daje odpowiedz na praktycznie wszystkie pytania z ktorymi naukowcy sie od lat mecza.
Moim zdaniem to o czym piszesz jako "nieskończoności" to nicość. Skoro 1 może się zmienić w 0 to się na tym zerze kończy! Nieskończoność jest wtedy, gdy z zera może znów wyłonić się jeden. To jak w słynnym tekście buddyjskim: "Pustka jest formą a forma jest pustką". Pustka nie jest nawet zerem ponieważ byłaby wtedy ograniczona przez to zero. Nie jest też niczym bo byłaby ograniczona poprzez nicość. Nie jest nawet ograniczona poprzez formy, które się z niej wyłaniają bo wszystkie one na nowo zanikają w Pustce. Jest to nieograniczony i twórczy potencjał wszechmożliwośći...
Ludzki umysł nie potrafi wyobrazić sobie "niczego". Dlatego zakładamy, że wszechświat się rozszerza, bo sięgamy głębiej i głebiej. Bo skoro istnieje w tym momencie granica wszechświata to co jest poza nią? Zresztą Cantor dowiódł, że jest nieskończenie wiele nieskończoności. Aparat matematyczny uwypukla bardziej pogląd na całą teorię antymaterii i strun, dlatego naukowcy tak bardzo dążą do tego, aby matematycznie określić poglądy. Piszesz, że tworzy to więcej pytań, ale umożliwia więcej odpowiedzi. Z Antymaterii składa się większość wszechświata. Problem tkwi w tym, że jeszcze empirycznie jej nie doświadczyliśmy. Przed laty podobnie było z Bozonem Higgsa. Wielki zderzacz Hadronów rozświetlił nam tę sprawę i mamy "boską cząstkę".
Swoją drogą zapis 0,000(nieskonczonosc)001 ~ 0,(0)1 a to nam daje rozszerzenia espilonowe, które w matematyce kwantowej nigdy nie są pomijane. Element absolutu, jak napisałeś czyli przestrzeń nie zaokrągla nam materii czy antymaterii. On po prostu jest. Przypomina ciesz w naczyniu i w zależności od gęstości cieczy rozlewa się lub zostaje skupiona.
za wiele to nie wyjasniles a nawet jesli komus to wyjasniles to dalej niz z tego nie wynika i nic sie nie zmienia
mam nadzieje ze w ciagu 30-50 lat wymysla o co kaman z tymi atomami i zaczna je lepiej kontrolowac niz reakcja lancuchowa i albo okaze sie ze mozemy wszystko albo ze jednak jest jakas dusza ktora jest poza fizyka atomowa