Długo nie widziałem ich razem na ekranie, a i z The Grand Tour nigdy nie było mi po drodze, bo mimo budżetu odcinkom studyjnym brakowało sporo do Top Gear.
Ale zachęcony reklamami kinowymi obejrzałem z przyjemnością nową przygodę trio i mimo, że sporo żartów jest odtwórczych, a z większości scen sztuczność i zaaranżowanie bardziej bije, niż w czasach Top Gear, to czułem się jak w domu.
Pierwszym szokiem był wyścig w tunelu, gdy zamiast ścigać się z wnętrza na zewnątrz, jechali wprost na ścianę, co skończyło się tak, jak się skończyło i Richard zapewne miał nakaz zachowania ostrożności.
James jako najsłabszy kierowca z całej trójki chciał się pokazać i pokazał... Dobrze, że to się skończyło tylko tak.
Druga akcja z Evo na lodzie ewidentnie pokazała, że wyczerpał już limit szczęścia na ten rok ;)
Spalone domki, spanie w ziemiance i błądzenie po bazie wojskowej bardziej biją sztucznością, niż dekadę temu i ciężko o coś świeżego. Ale było zabawnie, rejony były ładne, zdjęcia udane i 1,5h szybko minęło ;)
W tej bazie to chyba nie było wyreżyserowane, a Richard bardziej się chyba wystraszył wypadku Maya niż miał przykaz, po dachowaniu w 2018 wydaje mi się że przestał tak szarżować, to był wtedy drugi wypadek z którego wyszedł cudem z życiem. A Maya było mi strasznie szkoda jak walnął w tą ścianę.