PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656008}
8,2 11 094
oceny
8,2 10 1 11094
Cyberpunk 2077
powrót do forum gry Cyberpunk 2077

Chyba nie do końca zrozumiałem, o co chodzi z tymi zakończeniami i na szczęście wiem, że nie jestem w tym osamotniony.

Po pierwsze: na ten moment są tylko dwa zakończenia. V umiera albo "umiera" w różnych kontekstach, co daje nam chyba 11 scenek. Po co? No mam nadzieję, że jednak po coś i mądre głowy od pisania fabuły złożą pewne fragmenty opowieści w całość i w zapowiedzianym dodatku przedstawią coś bardziej sensownego. Totalnie nie kupuję, że to "cyberpunk" i można z tego powodu rzucać graczowi pod nogi różne informacje, a potem o nich... zapomnieć. Albo: skoro to "cyberpunk", to trzeba protagonistę uśmiercić i obwołać legendą, nie ważne, że te mistyczne i technologiczne rokowania zapowiadały się całkiem nieźle. Chryste, zaraz, jaką legendą? Czy to jakiś tytuł przyznawany na wycieczce szkolnej czy mówimy jednak o contencie dla dorosłych graczy? Jak Alt mi powiedziała, że nie wzięła pod uwagę czynnika ludzkiego usiłując ratować człowieka, to miałem ochotę zadzwonić do matki, żeby już mnie zabrała z tego obozu.
Śmierć cyberpunkowych protagonistów, tak sobie zakładam na podstawie różnych czytelniczych i filmowych doświadczeń, zazwyczaj wiąże się z jakąś korzyścią chociaż dla jednej osoby --- to miałoby nawet sens, o ile śmierć ma jakikolwiek sens. V umiera natomiast tak głupio (przypuszczalnie umiera), że jego przypuszczalną śmierć można tylko porównać ze smutnym losem Mamy Cass, która udławiła się kanapką i umarła. Po co ten wątek (swoją drogą: główny wątek) z Johnnym? Żebym mógł odwalić parę kontraktów, postrzelać do bandziorów, zakochać się w Panam albo Kerrym, zaprzyjaźnić z Johnnym, a na końcu i tak umrzeć, żeby zbyt kolorowo nie było, bo to przecież "cyberpunk"? Jeśli właśnie tak wygląda "cyberpunk", to powinni stworzyć w taki sposób bohaterów, żebyśmy sami chcieli ich śmierci. W innym przypadku (czyli z powodu braku konsekwencji) powstaje dysonans poznawczy... Ja polubiłem wszystkich bohaterów albo prawie wszystkich i wcale nie mam wrażenia, że każda jedna fikcyjna istota w tej grze to produkt nihilizmu. Wręcz przeciwnie! Skoro to miasto jest głównym antagonistą, a więc skoro dystopia jest zarówno przyczyną, jak i skutkiem, to dlaczego mam ochotę wybrać się ze wszystkimi na imprezę, być ich kumplem? Powiedziałbym raczej, że w dystopiach liczą się tylko ci, którym udało się przetrwać. Można chyba jeszcze tak interpretować to co spotkało V, że, no przecież, przed Night City nie ma ucieczki, bezsensowna śmierć to chleb powszedni. No dobrze, ale tu przecież nie chodzi o walkę z systemem, z korporacjami, z Night City, tylko o znalezienie możliwości na przeżycie, a to przecież coś zupełnie innego.

A druga sprawa: jak bardzo medialna jest ostatnio ta psychologiczna dolegliwość, która powoduje, że w jednym ciele mogą mieszkać różne osobowości? Dlaczego w 2077 roku nikt nie wie niczego na temat osobowości mnogiej? Albo: dlaczego jedna osobowość może kierować dwoma ciałami (jak w przypadku tych bokserów), a jedno ciało nie może służyć dwóm jegomościom? Nie wiem, może właśnie dlatego na ten moment da się uzyskać tylko 70 proc. kompatybilności pomiędzy V a Silverhandem --- reszta wyjaśni się w nowych zakończeniach / w rozwinięciu zakończeń.

Ostatnia rzecz: czytałem opinie, że najlepsze spośród tych depresyjnych epilogów jest to, w którym oddajemy ciało Johnnemu. No, jeśli ktoś chciałby mieszkać w ciele swojego umarłego przyjaciela, którego doprowadziło się w ten czy inny sposób do śmierci, to ja tylko życzę wszelkiej pomyślności i zazdroszczę majątku psychiatrze, u którego będzie się leczyła ta osoba.

Gra jest świetna --- opowieść jak w niezłym filmie o niesprecyzowanym gatunku. Ale te końcóweczki... cynizm, który póki co nie trzyma się kupy.

Najlepsze zakończenie jest z Panam i Aldecaldos. Pewnie rozwiną w DLC

borsuk96

Dla mnie też. 
Jedno sensowne zakończenie. Gram kobiecą V i myślałem że już nie zobaczę Judy a tu niespodzianka bo bez tego wywali bym grę na śmietnik.
Uderzyły mnie te zakończenia.
Zakończenie Rouge... bez sensu, zostało V 6 miesięcy i zamiast spędzić czas z ukochaną/ym zostaje królową Afterlife i leci w kosmos?!? Jprd serio?!?!
Większej głupoty nie widziałem.
Dlaczego oddanie ciała Johnemy jest dla średnie? Fakt facet jest twardy, pewnie dałby sobie radę, ale osobiście nie wiem czy bym chciał wracać po 50 latach, nie mieć nikogo, zaczynać wszystko od 0 i mieć w głowie to że ktoś umarł abym ja żył.
Dodatkowo jak zobaczyłem na koniec Judy jak płakała lub tęskniła za V,
z tą postacią chyba najbardziej się zżyłem... Straciła Evelyn.. teraz V...


Chciałem aby była szczęśliwa.. dlatego ścieżka Rouge i opuszczenie jej i odlecenie w kosmos na misję życia... jest dla mnie żałosnym wyborem.
Tak samo ścieżka Hanako albo samobójstwo.
W przypadku gdy Judy postanawia że wyjeżdża, jakoś nie mogę się z tym pogodzić.
Gdyż ona jest sama, można powiedzieć całkowicie i V była dla niej wszystkim...
Inni mają kogoś bliskiego...  
Chciałem aby była szczęśliwa.. dlatego jedynym dla mnie sensowym wyborem jest ścieżka Panam i chociaż pół roku bycia razem...


Wiem że to oklepane.. ale chciałbym jeszcze zakończenie.. z happy endem
Albo całkowitym albo przynajmniej z tym że V będzie mogła żyć...

projuma

Ewentualnie bardzo dobre byłoby to z samotnym atakiem na Arasakę i potem wyjazd z Panam. Choć jak tam jako V wszedłem to byłem na strzała z pancerzem 512 :-P

Co do tych zakończeń, w jednej z opcji dialogowych w misji Dezintegracja Alt radzi V odejść razem z nią za Blackwall i stać się częścią nie samej, bowiem jak powiedziała, lepiej zostać wymazanym jako wolny duch, niż żyć w konającym ciele. Muszę przyznać, że tutaj Alt ma całkowitą rację.

użytkownik usunięty
Jakub_Janus

No tak, tylko co miałoby to dla nas (dla nas jako V) oznaczać? To są takie metafory, które wydaje się, że coś znaczą, a tak naprawdę nic nie znaczą. :) Przynajmniej ja sobie nie potrafię wyobrazić bycia "duchem". Albo "wymazanym duchem". W dodatku "wolnym". A co jeśli bycie częścią Alt oznaczałoby wieczną wegetację jaźni ("ducha"?) w wirtualnych wnętrznościach tego czegoś? Gra się podobała?

ocenił(a) grę na 10

No właśnie. :) Dla mnie Alt to jedna z bardziej tajemniczych postaci (w swojej cyfrowej wersji) i sadze, że w dodatku/kontynuacji mogą jej wątek pociągnąć w nieco inny sposób.. Pożeracz cyber dusz.. ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones