Trudno powiedzieć co było lepsze, Origins czy to. Pod względem fabularnym niszczy pierwszą
część. Zamiast akcji w stylu ,,Tylko ty możesz uratować świat!" mamy tu fajne zamieszanie w
polityce. Mam nadzieję, że w inkwizycji zostaną przy takim typie fabuły, ale się na to nie zanosi... .
Wolałem chyba towarzyszy w Origins, ale nie jestem pewien. W skrócie mamy tu dowcipnisia
krasnoluda, emo-dziewczę, komunistę-maga, piratkę-dziwkę, ,,babę z jajami" , niewolnika z
przeszłością, naiwnego zakonnika i siostrę którą trudno tak określić. Choć o ile dobrze słyszałem
można mieć też brata, nie wiem jak, ale wydaje mi się, że jak wybierzesz maga zamiast
wojownika lub łotrzyka. Ale ad rem. Wszystkich można polubić, ale jakoś ciekawi to oni nie są.
Poziom trzyma Varrik czyli ten krasnal i ew. Fenris-niewolnik. + Zaliczyłem emo-dziewczę bo
mam słabość do introwertycznych słodkich idiotek. Jednak wolałem Zevrana, Morrigan, Alistara i
Shale. W przypadku tej ostatniej to nie wiem po co w opcjach importu jest zaznaczone, że ją
spotkałem, skoro nie spotkałem jej tu ani nawet żadnej wzmianki o niej. Do tego niejaka Leliana
chwali się, że walczyła u boku bohatera Federlenu, choć on jej nigdy nie spotkał.
Pomysł z narracją się sprawdził, ale nie zmienia to faktu, że go nie lubię. Mam zawsze
wrażenie, że moje decyzje nie mają znaczenia i tracę immersję. Nie mogę za to zaprzeczyć, że
dzięki temu nasz narrator mnie parę razy rozbawił, a skoro o tym mowa...
Genialne jest, że nasi towarzysze ze sobą rozmawiają, nieraz można się zaśmiać, czy wyrobić
sobie zdanie na temat kogoś z nich.
Denerwuje za to walka. Na początku może się podobać, ale później coraz bardziej denerwuje. I
to nawet nie jej styl, ale absurdy. Wrogowie pojawiają się znikąd, a walka w wielu wypadkach
jest nieunikniona. Sam sprawdzałem parę razy czy ja coś źle zrobiłem czy trzeba walczyć.
Niestety w większości wypadków trzeba walczyć.
Dobrze też wyszło zmienienie świata. Qunari się teraz wyróżniają wyglądem. Elfy są widocznie
szczuplejsze, więc nie różnią się od ludzi tylko uszami. Za to pomioty wyszły tragicznie.
Pochwalić należy też udźwiękowienie. Muzyka nie jest jakaś genialna, ale całkiem fajna.
Dubbing stoi na wysokim poziomie. Osoby takie jak Fenris, czy Varrik można polubić za sam
głos. No i nasz bohater w końcu mówi.
Czuć do tego, że nasze wybory mają znaczenie i dostajemy genialną końcówkę.
System dialogów jest za to dziwny. Te kółko z mass effect ma swoje plusy, ale jednak go nie
lubię. Już nie raz w Mass Effect czy tu powiedziałem coś czego nie chciałem, bo nie wiem co mój
Bohater chce powiedzieć. Na plus należy zaliczyć za to obrazki które wyświetlają się przy
odpowiedziach, minimalizuje to szanse, że palniemy coś czego nie chcemy, ale wygląda to tak
jakby gra traktowała nas jako idiotów.
Niech bioware zatrudni kogoś kto nauczy ich jak budować świat. Zatłoczone miasto, które
zmaga się z napływem uchodźców jest puste. Do tego te korytarze i niewidzialne ściany. Cały
czas widać ,,jedyną słuszną drogę." No i ten recykling. Zaprawdę dziwny to świat, że wszystkie
jaskinie, magazyny, domy itp wyglądają tak samo. Do tego parę absurdów. Dlaczego Fenris
mieszkając 6 lat w jednym domu nie posprzątał gnijących ciał, pajęczyn i całego bałaganu?
Nawet ja nie jestem tak leniwy.
Pomimo, że gra znudziła mnie tak w połowie to dla fabuły ją skończyłem. Walka i świat jednak
straaaasznie denerwują i odbierają radość. Cały czas miałem tylko myśl ,,kolejna walka? ehh.."
7/10 ale fabuła ciągnie praktycznie wszystko.
Właśnie ukończyłem, więc na świeżo się odniosę:
Fabuła:
Origins i DA II, to dwie kompletnie różne historie. Nie uważam, że Origins jest słabsze pod tym względem. Niemniej jednak w DA II otrzymaliśmy możliwość budowania reputacji od zera do bohatera w dłuższym okresie czasu (7 lat). Dużym problemem jest, że specjalnie tego upływu czasu nie odczuwamy. Bardzo zawiodłem się na tym, że nie zaprojektowano większej liczby pomieszczeń, bo ciągle walczymy w jednym magazynie.domu/jaskini. No i dom Fenrisa, który nie zmienia się przez lata jak już wspomniałeś :-)
Kamraci:
Mamy tu całkiem różnych bohaterów (Anders-komunista ale wymyśliłeś :-D ). W Origins jedynie Alistair prezentował się jako tako no i Meredith (którą można było posuwać już w Lothering). Tutaj każdy bohater jest pełnokrwisty i za to duży plus. Varrik jest oryginałem samym w sobie, podobnie Fenris. Anders wystąpił w dodatku do Origins dlatego, osoby, które grały jedynie w podstawkę mogły mieć problem ze zrozumieniem jego historii. Każdy jest tutaj wart uwagi i godny zapamiętania. Ponadto tak jak w jedynce - bohaterowie prowadzą między sobą dialogi ale zmieniono system interakcji między nami a nimi. Nie można (jak w przypadku Meredith -jw.), w ciągu trzech godzin od rozpoczęcia rozgrywki stać się najlepszym przyjacielem naszych towarzyszy. Więzi budujemy latami, no i koniec z zasypywaniem prezentami.
Poziom trudności
Grałem na trudnym poziomie i w pewnym sensie wkurzało gdy średni przeciwnik posiadał przeciętnie 2000-5000 HP a porucznik jakieś 10000 HP, co czyniło kilka walk nie do wygrania albo nadmiernie je wydłużało i w rezultacie kolejne potyczki już tylko męczyły. Warto wspomnieć, iż nie było przy tym żadnego bonusu w postaci XP czy kasy. Walki z magami krwi czy zmorami to porażka - nie wiem jak na innych poziomach trudności, ale tutaj jeżeli nie ubiłem takiego szybko, to on ubijał szybko całą drużynę wirem krwi :-)
Rozwój postaci
Trochę pomieszam z walką, ale sytuacja tego wymaga. Rozwój jest całkiem inny niż w Origins. Jest kilka drzewek a każdy bohater dostaje też unikalne drzewko rozwoju. Cały czas jednak miałem wrażenie, że dla wojowników ogólnie oraz kilku towarzyszy drzewka rozwoju są nieprzemyślane. Anders czy Merill w swoich osobistych drzewkach mają um. podtrzymywane, które blokują leczenie. Inne umiejętności w ogóle nieprzydatne. Podobnie wojownicy - pełno podtrzymywanych umiejętności zżerających wytrzymałość ale mało aktywów czy biernych. Łotrzyków (poza Varrikiem) nie rozwijałem ręcznie ale jakoś Izabela czy Talis szybko padały na polu bitwy. Krasnala ulepszyłem tylko w łucznictwie i jego drzewku osobistym (tutaj akurat duży plus). Magów zrobiono jakoś lepiej, ale takie czary jak uderzenie umysłu, czy ogólnie czary defensywne niezbyt przydawały się w bitwie. Najlepszym sposobem na powstrzymanie wroga było jego zamrożenie albo spalenie. Przydałoby się aby zrobić osobne drzewka dla maga lodu, ognia, natury itp. Chociaż arsenał czarów i tak był spory.
Bardzo przeszkadzała mi niska ilość wytrzymałości moich bohaterów. O ile na koniec gry Hawke miał 275 HP i 350 many to Fenris przy 400 HP miał zaledwie 145 wytrzymałości. Wiadomo, że wojownik musi mieć dużo HP podobnie jak wytrzymałości. Sama walka jest bardzo dynamiczna, ale śmieszyło mnie jak Hawke(grałem magiem) wyczyniał wygibasy przy atakowaniu :-). No i długi czas rzucania czarów. Czasem potrafiłem stracić ponad 50% HP w trakcie rzucania.
Techniczne:
Grafika i udźwiękowienie gry, optymalizacja stoją na wysokim poziomie. Nie ma się czego przyczepić. No ale Kirkwall wygląda jakby przeszła przez miasto zaraza. Dodając do tego nieprzyzwoitą ilość bandziorów atakujących nas nocą, wygląda to groteskowo.
To tyle. Oceniam grę na 7/10. Nie nudziłem się, ale w niektórych lokacjach naprawdę straciłem sporo nerwów.
PS Bardzo dobrze, że podzielono na 3 grupy opcje dialogowe - podejście z dobrocią, zgrywa czy agresywne. Determinują one jak nasza postać będzie reagować w cutscenkach czy neutralnych pytaniach albo odpowiedziach oraz konwersacjach w trakcie podrózy. Domyślając się jak mamy podejść do rozmówcy, nie ma obaw, że powiemy coś nie tak. Właśnie Mass Effect jest tu dobrym porównaniem. Nie wspomniałeś jednak, że w każdej części inaczej wyglądał system dialogów. Ponadto były tam tylko dwa podejścia, które miały jeden cel - dobro zwiększało nasze relacje z innymi zło je zmniejszało - tak proste jak prostackie W DA II system dialogów jest optymalny i z chęcią zobaczył bym go w innych grach RPG.
Widzę, że mamy podobne zdanie. Te obrazki przy wypowiedziach są fajne, zgadzam się chociaż mojego uczucia to nie zmienia. Niemniej jednak przydałyby się w innych grach z takimi dialogami. Np w Mass Effecie 2 przez nie rozumienie co mój Shepard chce powiedzieć, próbowałem zaliczyć Mirandę, a filtrowałem z Mordinem i Thanem, a przed misją samobójczą przyszła do mnie Jacks o.O Spławiłem ją a później slyszałem ,,spie**dalaj" :D Nie tak chciałem to rozegrać.
Zastanawia mnie jednak fala hejtu jaka poleciała na tego Dragon Age. Rozumiem, tak gra mogła nie przypaść do gustu fanom Origins, ale do takiego stopnia? Gdzie bym po premierze tej gry nie wszedł, wszędzie była mieszana z błotem. Podobne zjawisko jak z ME3. Nigdy chyba nie zrozumiem ludzi. Ani trochę rzetelności, sam bezsensowny hejt.
PS: Co to ma znaczyć ,,Trochę za ostro pojechałeś/aś :|, jeśli brakuje Ci słowa polecamy synonimy.ux.pl" ? Nawet jednego wulgaryzmu zacytować nie można? A nawet jeśli to wulgaryzmy są po to żeby wyrazić jakieś emocje. Natomiast kogoś kto takich słów nadużywa, taki śmieszny zakaz nie powstrzyma. Utrudnia życie tylko ,,tym dobrym"