Duke to coś więcej niż strzelanie. Duke to styl życia. Miasto zbudowane przez ludzkość tak by dać schronienie jego mieszkańcom rozrosło się wręcz do tajemniczego osobnego bytu - molocha, który skrywa przed sobą zagadki. Nie tyle Duke jest tu bohaterem co metropolia przyszłości rodem z Blade Runnera czy filmu Piąty element ( jedynej zalety tej średniackiej bajki ). Większość plansz 4 epizodów dzieje się na jej terenie. Jest pewien kontrast między epizodami 3 i 4 a epizodem 2 dziejącym się w kosmosie. Plansze z epizodów 3 i 4 to też kosmos - zbudowany ludzką ręką. Jest wielki, na swój sposób straszny, śmieszny, groteskowy, niepokojący a tytuł jest satyryczny wobec przywar ludzkiej egzystencji, którą na swój sposób kochamy i nie chcemy jej zamieniać na nic innego. Gra wyraża dawne fascynacje ekspresjonistów, jarających się stylem życia w takim molochu lub też samego Joyce'a który napisał na ten temat Ulissesa. Teraz tajemniczym oceanem jak kiedyś u Greków jest samo miasto ( niby Los Angeles ale tak naprawdę jest anonimowym miastem-każdym ). Kiedyś tak się rozrośnie, że zacznie ewoluować w osobny byt a budynki staną się żywym organizmem. W Duke Nukem 3D zwiedzanie lokacji przypomina zwiedzanie krain fantasy z gier RPG. Sam Duke przeżywa jakieś szczytowanie gdy trafia na plan filmu o sobie samym o swoich inflantylnych przygodach z bójki z kosmitami. Ale jest szczęśliwy i to czuć.