Plusy: 
- Klimat postapo, całkiem strawna mieszanka fantastyki i sci-fi. Momentami przyjemnie tchnęło Falloutem czy nawet Finalem. 
Oczywiście jak w każdym postapo muszę się zastanawiać, dlaczego mieszkańcy tego świata nawet kilkadziesiąt (albo i kilkaset) lat po katastrofie wciąż nie posprzątali szkieletów i nie naprawili ruder, w których mieszkają od lat, no ale, nie czepiajmy się detali. 
 
- Dużo przyjemności z eksplorowania otwartego świata, poszukiwania znajdziek. Tak, przez pół gry ten otwarty świat nieustannie mnie zabijał, ale wracanie w już raz odwiedzone miejsca, by wreszcie wymordować gnieżdżące się tam potwory, dało mi niezłą satysfakcję. 
 
- Długa rozgrywka. Co wynika z powyższego. 
 
- Przyzwoita fabuła. Majstersztyk to może nie jest, a niektóre questy poboczne budzą niezamierzony śmiech (quest z bratem Raya), ale całość przyjemnie przeplata się ze swobodną eksploracją. Na plus zwłaszcza możliwość dokończenia gry już po zakończeniu, kiedy widzimy, jak nasze działania wpłynęły na większość znanego świata. 
 
- Grafika obleci. Muzyka bardzo przyjemna, aż zwracałam na nią uwagę. 
 
Minusy: 
 
- Nierówny, mocno skokowy poziom trudności. Nawet do 20-25 levelu jest ciężko, a walka w bliskim zwarciu z więcej niż jednym przeciwnikiem naraz łatwo może skończyć się śmiercią. Po 25 poziomie z kolei nagle robi się łatwo, a pod koniec gry, około 50-tego poziomu, już sama nie wiedziałam, w co pakować punkty umiejętności, bo w ogóle nie były potrzebne. 
 
- Kolejny klon Gothica i Risena. Ze wszystkimi dotychczasowymi wadami serii. Wtórny. Jak w ciągu pierwszych pięciu minut gry dostałam pogadankę o trzech frakcjach do wyboru, myślałam, że szlag mnie trafi. 
 
- Niedopracowana lokalizacja. Aktorstwo w polskiej wersji językowej do przeżycia, ale trafiają się idiotyzmy w tłumaczeniu i doborze głosów. Przykładowo, Albowie-separatyści, rzekomo wciąż biorący Elex i wyprani z emocji, witają nas w swoim obozie z największym możliwym entuzjazmem w głosie, jakiego próżno szukać u innych NPCów. Przy udanym otwarciu zamka słyszymy "wchodzę w to", a upuszczona pochodnia staje się "machiną wojenną". Postacie potrafią powtarzać dwa razy to samo, tylko minimalnie innymi słowami. I takie tam kwiatki. 
 
- Menu przedmiotów, gdzie żeby dotrzeć do interesującej nas pozycji, trzeba najpierw godzinami scrollować wszystkie nagrania, notatki, receptury itp. 
 
Koniec końców, wystawiam czysto subiektywną i pewnie zawyżoną ocenę, bo nieźle wciągnęłam się w świat przedstawiony i jego eksplorację, a to w erpegach bardzo lubię. Grałam berserkiem, polegając głównie na toporze, z minimalną pomocą many. I jak na początku zbierałam srogie cięgi od wszystkiego, co nie było szczurem czy ispodem, tak w drugiej połowie gry udowodniłam sobie, że da się rozwalić nawet silnych przeciwników w zwarciu, nie tracąc przy tym nic z życia. Znaczy: system walki jednak działa.