Dzisiaj ukończyłem San Andreas po raz pierwszy, bez kodów, skupiając się na fabule gry.
Nie wiem czemu jest, aż tak chwalona, jest niezła, ale nie powala, mnóstwo przedziwnych sytuacji.
Do momentu, w którym CJ dowiaduje się o zdradzie Rydera i Smoke'a jest naprawdę dobrze, z klimatem, wszystko trzyma się kupy, paczka ziomali wspólnie dbająca o interesy dzielnicy, CJ powoli na nowo wkręcający się do gangu. Jednak potem, a w szczególności misje tuż przed, w i po Las Venturas to w większości ni z gruszki ni z pietruszki. Pierwszy z brzegu przykład, misja, w której zabijamy Pułaskiego. Na filmiku on celuje do nas z pistoletu, a my kopiemy własny grób, nagle zaczyna się gra, a on ucieka(WTF), a my mamy go gonić, ja się pytam, co się stało?! Koleś do nas celuje, a nagle zaczyna uciekać?! Inny przykład, CJ, zwykły gangster z getta zgadza się, by samotnie napaść na silnie strzeżoną bazę wojskową, dla jakiegoś hipisa, ćpuna.. rly? Area 69, chyba się nazywała, wiem, żo to nawiązanie do prawdziego kompleksu.
Takich misji i sytuacji jest od groma, potem grę przechodziłem już na siłę, by zobaczyć jak to się skończy. I jeszcze to przejmowanie dzielnic pod koniec i ten Sweet.... Niewdzięcznik, przez całą grę staramy się jakoś ułożyć życie, zapewnićzaplecze finansowe, pomścić kolegów i uwolnić go, a ten jeszcze z pretensjami.... Rozumiem zomale, rodzina, ale bez przesady, bo co zrobił takiego Sweet, że się tak wozi, poza tym, że nic?
No i nie podobało mi się to, że tak naprawdę o Smoke'u nie słyszymy praktycznie nic od momentu jego zdrady do ostatniej misji, podobnie z Ryderem, tyle, że do momentu kiedy go gonimy na łódce.
Jak dla mnie fabuła w GTA IV>GTA SA. Przeszedłem również VC i GTA III, ale to dawno, z kodami, nie zagłębiając się w historię, więc nie mam odniesienia.
akurat do tych momentów o których mówisz nie doszłem ale widać inne błędy szczególnie wśród samochodów gra toczy się w 1992 roku
a po ulicach jeżdżą min: audi r8, audi a8 no bez jaj one na rynek weszły po roku 2000!!!
Według mnie fabuła San Andreas nie jest zbyt dobrze przemyślana przez twórców. Na kosz tej ''mega rozpierduchy'' oraz wielkości całej mapy ona właśnie ucierpiała najbardziej. Sam klimat gry jest bardzo dziwny, a czasami wydaje mi się, jakby nie było go wcale. Dobrze, początki w Los Santos, są nasze ziomalki, mada faka i kokaina, są low ridery, dziw**(prostytutki) narkomani, typowy murzyński klimat. Jest ok. Powiewa latami 90. w Los Angeles. Potem o... jesteśmy na jakimś zadupiu! Jest muzyka cuntey w radio, wieśniaki chodzą po ulicach, traktory i kombajny... oraz Katalina :( Czuć taki klimat jakby wiejski, powiewający trochę nawozem. Następnie trafiamy do dużego, nowoczesnego miasta jakim jest San Fierro - i moim zdaniem od tej pory już klimat staje się nijaki. Jest sobie miasto, trochę misji i następna przeprowadzka na pustynie, potem już Las Venturas - przyjemne miasto, lecz klimatu brak - i znów Los Santos - trochę inne jak poprzednio.
Reasumując wzmiankę o klimacie to on generalnie psuje się w połowie gry, zaś fabuła - jest zbyt ''pogmatwana'' - Grand Theft Auto: San Andreas jest grą głównie nastawioną na rozrywkę, akcję i ''rozpie**ol'' Fabuła jest równo z klimatem osadzona daleko przed rozrywką, więc jest jak jest. W poprzednich odsłonach Grand Theft Auto było podobne, z resztą z tego słyną gry R*, ale GTA3, czy GTAVC były lepiej dopracowane pod względem fabuły oraz klimatu. GTA3: klimat typowo gangsterski, ciemne brudne ulice, pochmurna pogoda, tak samo jak fabuła. GTAVC - plaża, słońce, muzyka lat 80. fabuła w 80% zerżnięta z ''Człowieka z blizną'' ale zabawa przednia. San Andreas mimo bardzo ciekawych misji, oraz rewelacyjnej rozrywki klimatem oraz fabułą nie dorównuje poprzednim odsłonom, co za tym idzie - pode tą kwestią jest bardzo słabo. W GTA4 fabuła również nie zasługuje na nobla. Trzeba się z tym pogodzić, ze w grach z serii Grand Theft Auto chodzi głównie o zabawę, nie o historię.
Też uważam, że początki były najbardziej klimatyczne. Jednak później klimat się nieco rozmywa, a my dokładnie nie wiemy po co wykonujemy daną misę. Grę zaczynałem już kilka razy, sporo dochodziłem do ostatniej misji, jednak nigdy nie udało mi się jej przejść. I za każdym razem początki sprawiają największą radochę.