niby przyjemnie się gra ale jak przyjdzie jeździć po tych zadupiach to aż krew zalewa. jedyna część gta gdzie cały czas gapię się na mapę. no a jak już dojadę z jednego końca na drugi to się gdzieś wywalę na tej wąskiej dróżce a gość co go mam wieźć nie wysiada z płonącego samochodu i po misji, wracaj się z powrotem ;p a najbardziej idiotycznym pomysłem jest posiadanie dziewczyny, która ciągle chce łazić na randki a nigdy jej nie ma w domu. nie wiem czy to nawet coś daje bo szybko przestałam się nią przejmować i mnie rzuciła ;d
ale jeżdżenie po zadupiach miało naprawdę niesamowity klimat!
na długo w mojej pamięci pozostaną te chwile gdy przemierzałem na harleyu odludne tereny a z głośników leciał free bird lub gunsi.
po prostu magia.
rzeczywiście najlepszy na nie jest dobry motor i radio. nieźle wtedy można było podszkolić jazdę.
Dla mnie jeżdżenie po całym San Andreas było jedną z przyjemniejszych rzeczy.
Po prostu wsiadałem do Tira lub Harleya, włączałem radio i objeżdżałem cały świat dookoła. Super sprawa.
Dziewczyny są w domu tylko nie o każdej godzinie - trzeba wiedzieć o której. Niektóre są dostępne w nocy, a niektóre za dnia. Jedna z nich po 30 randkach załatwiła mi zachowanie broni po wyjściu ze szpitala.
Tak, to chyba największe wady. Jakieś szkoły latania, prawo jazdy, pierdoły. I tak dla mnie to ostatnie świetne GTA w tej grafice. Potem to jakoś inaczej wszystko jest.
to wtedy wpisujesz ROCKETMAN to pomaga choć i tak podróże trwały tam rzeczywiście za długo dobrym pomysłem było łapanie taryfy w kolejnych częściach