Nie miałem wielkich nadziei z tym tytułem. Na zapowiedziach prezentowało się bardzo dobrze, ale też wyszło spod ręki studia, które w mojej opinii tworzy co najwyżej dobre gry, żadne świetne, czy wybitne. I tak było tym razem.
Jusant to tylko niezła gra. Kwintesencja tej produkcji, czyli wspinanie zostało zrobione fajnie, ale z czasem po prostu to męczyło. Nie było ani satysfakcjonujące, ani nie dawało funu. Już w Sable dużo lepiej się wspinało i aż chciało się odkrywać kolejne półki skalne. W Jusant z kolei, z czasem omijałem jakieś rozgałęzienia, miejscówki na uboczu, bo po prostu nie było sensu tam się wspinać. Eksploracja jest nieciekawa, odnajdywane rzeczy nijakie, teksty nudne. To wszystko już było w innych grach. W tej zabrakło mi ciekawej treści.
Gra nie jest też jakimś wyzwaniem. Spokojnie można pokonywać kolejne ściany, półki, nie trzeba się martwić o to, że braknie liny, że zginiemy.
Oprawa audiowizualna jest porządna. Podobała mi się paleta barw. Technicznie śmiga bez zarzutu.
Miałem bardzo podobne odczucia. Też się ciśnie na usta pomsta za to, że w 99% produkcji ze stworzeniami sci-fi, że muszą NON-STOP piszczeć, jojczeć, stękać, i tak zawsze słychać że te dźwięki to wypociny jakiejś biednej voice-aktorki. Dosłownie musiałem wyciszać grę z irytacji momentami. Kiedy normalne zwierzęta prawie zawsze zachowują ciszę z wyjątkiem rytuałów godowych lub bólu. To samo zresztą tyczy się nietoperzy w filmach czy chrząszczy.