Nie wiem już, co myśleć o tej grze i całej serii. Przeglądam różne fora, czytam i oglądam analizy nie tylko zakończenia, ale całej fabuły, z których wynika, że historia z ME3 sprawia, że historia ME2 nie ma żadnego znaczenia oraz neguje wszystko, co ustalono w ME1 (wszystko! począwszy od technologii, poprzez zasady, jakimi rządzi się biotyka kończąc na reapersach).
ME1 zbudował całkiem niezłe fundamenty pod dobrą serię gier space opera oraz bogate uniwersum. Gra miała trochę klimat Star Treka, było jej również blisko do miana RPG. ME2 i ME3 to już tylko takie fabularyzowane strzelanki, które udają, że mają historię do opowiedzenia. Podobnież seria od początku była planowana jako trylogia, ale kolejne części wykluczają się nawzajem dlatego śmiem twierdzić że był to tylko zabieg marketingowy i że historyjki były wymyślane na bieżąco… albo zue EA zindoktrynowało twórców i rozkazało porzucić początkowe pomysły.
Myślę też, że Bioware powinno pozostać przy grach w klimatach fantasy a nie sf, ponieważ ilość magii i czarów w tej ich fantastyczno-naukowej grze przebija Harrego Pottera.