Nie wiem co to za baran wymyślił.

Gram sobie gram, na ambitnym wysokim poziomie trudności. Gra się trudno, ale przy dobrej taktyce można walczyć. Front się chwieje, przeciąganie liny, fajna sprawa. Osiągnęliśmy jakieś sukcesy, dwie czy trzy pomniejsze frakcje zlikwidowane. I co się dzieje nagle? Ni stąd ni zowąd jakaś frakcja odradza się, że niby jakiś zagubiony dziedzic się odnalazł.

Najśmieszniejsze jest to, że on odnajduje się nie tam z jakąś garstką wojaków, ale z regularnym wojem. 40 pełnych oddziałów średniej klasy konnicy wspomaganej przez 20 oddziałów konnych łuczników. Jeszcze więcej włóczników i łuczników. A my mamy armie na drugim froncie. I rób co chcesz, szach i mat. Koniec gry.

Wk... mnie to totalnie kiedy gracz mozolnie osiąga jakieś sukcesy i nagle bez powodu mu się podcina skrzydła. To tak jak w "Jagged Alliance" kiedy nasz szefuncio nagle stwierdził, że będzie płacić za drzewko nie 500 a 400 dolarów, powodując, że naszą ekonomie trafia szlag. To tak jak w "Far Cry 2" gdzie musimy ciągle odbijać obozowiska bo przeciwnicy się w nich respawnują. Przepraszam, ale to chyba brak szacunku do gracza.

Tego "Medievalowi" na pewno nie wybaczę.