Wreszcie dane mi było ukończyć NecroVision, które męczyłem od listopada. Gra polskiego studia The Farm 51 należy do nurtu strzelanek prezentowanego przez takie tytuły jak Painkiller, Serious Sam, czy Duke Nukem. Można by go nazwać "sfora złego na jednego", chociaż wydaje mi się, że jest termin klasyfikujący ten typ odmóżdżających strzelanek, ale jakoś nie mogę go sobie przypomnieć.
Jakaś tam fabuła jest, jednak nie przykuła mojej uwagi. Scenki przerywnikowe zrealizowano w formie statycznych plansz i nie przykuwają one zbytniej uwagi. Akcja gry ma miejsce podczas pierwszej wojny światowej za co plus, bo raczej nie ma zbyt wielu gier osadzonych w tych realiach. Przez pierwsze 4 rozdziały walczymy prawdziwą bronią z tamtych czasów i naprawdę są to efektowne pukawki. Niemniej pierwsze rozdziały nie wciągają i trzeba przez nie przebrnąć. Przeciwnicy to w głównej mierze zombiaki. Dopiero później zaczyna się jazda, kiedy dochodzą bronie wymyślone przez twórców i Ręka Cienia. Przeciwnicy są już bardziej wymyślni i demoniczni. Dane jest nam też zasiąść za sterami mecha, czy usiąść na grzebiecie smoka, gra robi się przez to o wiele bardziej wciągająca.
Likwidacja kolejnych grup przeciwników daje masę frajdy i odmóżdża, co w tego typu grach jest niezaprzeczalnym plusem. Nie zabrakło oczywiście efektownych kombosów, głównie jeśli ktoś walczy bronią białą jak bagnet, czy saperka. Oczywiście zdarzają się też frustracje, bo poziom trudności jest dość wysoki, a jeśli obskoczy nas chmara przeciwników to widzimy wielki napis Game Over. Lokacje moim zdaniem są zbyt ciemne przez co nieraz musimy iść na oślep, co nieraz skutkuje tym, że wpadamy w jakąś przepaść.
Oprócz trybu fabularnego możemy zagrać w tryb wyzwań, który to odblokowuje nam różne bronie dostępne na stałe w trybie fabularnym. Wg mnie te wyzwania są dla masochistów, gdyż stanowią faktyczne wyzwanie. Ja szczerze mówiąc nie miałem cierpliwości i z bodajże 12 wyzwań ukończyłem tylko 3. Po przejściu gry możemy zagrać ponownie od początku, ale już z Ręką Cienia. Ja szczerze mówiąc już do tej gry raczej nie wrócę.
Graficznie gra prezentuje się ładnie, szczególnie bronie. Animacje przeciwników są dobre i nie budzą zastrzeżeń. Muzyka jakoś nie przykuła mojej uwagi, nie wiem nawet czy podczas gry jakaś leci. Po takiej grze spodziewałbym się dynamicznej, rockowej ścieżki dźwiękowej, która nadawałaby rytm grze. Polski dubbing powiem szczerze wypadł gorzej niż średnio. Sytuację ratują porządne efekty, szczególnie broni.
Grę polecam szczególnie fanom gatunku i tym, którzy chcą się od czasu do czasu zresetować.
Necrovision ma bardzo fajnego Easter Egg'a, który, jak go odkryłem, rozerwał mi mózg w strzępy. Tak mi się spodobał, że podniosłem moją ocenę dla tej gry o jedno oczko :D
W rozdziale czwartym, jeżeli obierze się odpowiednią drogę zostaje się chwilowo schwytanym przez Niemców. W między czasie dowiadujemy się o pewnym schwytanym specyficznym Brytyjczyku, który podczas bitwy pod Sommą wykazał się wielkim męstwem i bardzo dużo pisał w swojej celi. Kiedy już lądujemy w celi obok z obitą przez fryców buzią okazuje się, że ów gość z którym mamy przyjemność trochę się zapoznać to.... J. R. R. Tolkien, który faktycznie był weteranem właśnie tej bitwy. Jego wypowiedzi odwołują się do przepowiedni o Jedynym Pierścieniu oraz do pożegnalnej przemowy Bilba :D.
Mi podobają się pierwsze poziomy gry kiedy walczymy w okopach I wojny światowej. Gdy akcja schodzi do podziemi i świata wampirów robi się już gorzej, bo ten wątek został dodany na siłę. Finał gry przypomina epilog Dante's Inferno.
Gra ma niezłe momenty, ale miejscami niebezpiecznie ociera się o kaszankę, zwłaszcza na początku.
Zacznę od tego, że Painkillera żadnego nie ukończyłem, choć grałem. NecroVision kupiłem z lokalno-patriotycznego obowiązku, chociaż opisy, które mówiły o akcji dziejącej się podczas I WS i ciekawej fabule, zachęciły mnie dodatkowo do zagrania. No i cóż, akurat to co mnie do tej gry przyciągnęło - zawiodło. Etapy na polach wojennych były chaotyczne i denerwujące, a o fabule nie ma co się nawet wypowiadać. Właściwie jej nie ma, a to co jest mało kogo obchodzi. Podążając dalej, jak już autor wątku wspomniał, za ciemna ta gra. Momentami nic nie widać. Poziom trudności ogólnie w sam raz, chociaż w końcówce dość mocno wzrósł. Na tyle, że przy ostatnim bossie kląłem jak szewc. Jak już o ostatnim bossie mowa, to trzeba wspomnieć o dwóch poważnych bugach które napotkałem. Poważnych na tyle, że uniemożliwiały właściwie kontynuowanie rozgrywki. Raz nie chciał się otworzyć most, bez którego musiałem długo kombinować jak w alternatywny sposób dostać się dalej. A na końcu gry nie pojawił mi się mechaniczny mech w którym walczymy z bossem, o czym dowiedziałem się dopiero jak po kilkudziesięciu zgonach poszukałem na youtubie gameplayu. Poza tym technicznie wszystko super. Grafika naprawdę dobra, chociaż pewnie jakby grę rozjaśnić to wyszłyby jakieś niedoróbki czy niskiej jakości tekstury. Stary już silnik Painkillera zaskakująco dobrze wyrabiał z niesamowitą liczbą przeciwników na ekranie w jednym momencie. Momentami rzeź była wręcz monumentalna, a żadnych spowolnień nie uświadczyłem.
Broni do eksterminacji wrogów jest mnóstwo, a Ręka Cienia to majstersztyk! Do tego świetne wampirze uzbrojenie, czego chcieć więcej.
Gra jak na FPSa naprawdę długa, 12 pokaźnych rozdziałów + prolog. Do tego sala wyzwań która owszem, prosta nie była. Ale chyba tylko dwóch zadań nie udało mi się ukończyć. Dobry pomysł, że w tej sali odblokowywaliśmy nowe umiejętności do kampanii głównej, bo pewnie inaczej bym tego trybu nie ruszył.
Ogólnie gra całkiem przyjemna, naprawdę wymaga ZERO myślenia... i dobrze. Czasem trzeba odpocząć od zagadek, intryg i innych takich. No, ale mimo wszystko szału nie ma. Kaszanka to to na pewno nie jest, średnia produkcja którą za niewygórowaną cenę można teraz dostać i całkiem warto skończyć, bo mało już gier w tym stylu.