"Rise of the Robots" to gra, która reklamowana była jako ta, która zrewolicjonizuje rynek. Przede wszystkim zapowiadano kolosalny przełom w grafice (niespotykany fotorealizm) oraz superinteligentnych przeciwników, którzy (uwaga!) mieli uczyć się na własnych błędach. Byłem wtedy autentycznie przekonany - podparty wzniosłością tych zapewnień - o tym, że mamy cos na wzór początku Scynetu i prędzej czy później maszyny się zbuntują, a "Rise of the Robots" to pierwszy krok do tego.
Gra okazała się kompletną padaką. Grafika owszem, może była ładna jak na tamte czasy, roboty przemyślane (fajne przedstawienie robotów), ale tytuł można było skończyc w 15 minut. Inteligencji nie było wogóle. Kiedy walczyło się w ten sam sposób roboty w końcu zaczynały blokować uderzenia czy schylać się, ale oparte było to na skryptach. Zresztą, grę i tak można było skończyć jednym ciosem. Oprócz tego, do wyboru był tylko jeden robot, a system dla dwóch graczy był okrojony do minimum, a właściwie nie było go w ogóle.
Nie wiem ile kasy poszło na kampanię "Rise of the Robots", ale grę pompowano. Wyszło tragicznie. Dziś, z perspektywy czasu "Rise of the Robots" funkcjonuje jako ciekawostka, a właściwie jest to pewien fenomen w historii gier komputerowych.
Co za crap
nie wiem czy wiesz ale cala gra zrobiona zostala pierwotnie na Amidze 4000 .. byla wersja tez na A500+/600 z gorsza grafika ...rozmiarowo powalala 11 dyskietek :) mam orginal na Ami :P
I tak nic nie przebije takich gówien jak Shaq Fu, Kasumi Ninja czy Ballz 3D. Albo coś nowszego jak Fighters Uncaged kolejna kiepska gra na Kinecta. A najgorszą porażką w historii gier jest E.T. na Atari 2600.