"Sacred: Podziemia" niepotrzebnie rozciąga fabułę z wersji podstawowej. Nie tylko nie wprowadza nic nowego do rozgrywki, ale dodatkowo powiela i potęguje złe rozwiązania z podstawki. Zresztą, nawet fabuła jest "na siłę" doczepiona do zakończenia Sacreda. Solidną wadą, zaczerpniętą z podstawowej wersji, jest zbyt szybki respawn przeciwników. Nie można przejść 10 metrów, żeby nie trzeba było się z kimś naparzać, przez co głębsze zwiedzanie nowych lokacji jest strasznie uciążliwe i nie daje najmniejszej przyjemności. Ostatecznie skończyło się na tym, że zacząłem olewać niezbadane tereny i skoncentrowałem się niemal wyłącznie na głównym wątku... który również mnie bardzo zawiódł. Zakończenie było równie głupie jak początek, choć do końca nie mogę powiedzieć, czy to faktycznie było zakończenie, bo zostałem uwięziony w twierdzy czarnego charakteru. Nie było żadnych napisów końcowych, tylko info, że to dobry moment, by zapisać swoją postać. Tak więc fabuła kompletnie urwana - nie wiadomo nawet, czy i jak główny bohater zdołał wydostać się z Górnego Świata! Albo co się teraz stanie z królestwem, skoro nie ma kto nim rządzić? Kończymy uwięzieni w twierdzy czarnego charakteru i tyle.
Ale to nie wszystko, co w tej grze wkurzało mnie niemiłosiernie. Kolejną sprawą były teleporty. W podstawce gdy napotykaliśmy teleport, kursor zmieniał wygląd, by dać nam do zrozumienia, że możemy użyć wrót i uruchomić teleport. Tutaj czegoś takiego nie ma. Ba! Nawet jak staniemy na teleporcie, ten nie zawsze się odpali. Więc dopóki nie odpalimy pierwszego teleportu (ja dokonałem tego dopiero na wyspie piratów), nie będziemy mieć pojęcia, że to coś to faktycznie teleport.
Jeszcze jedno, co mnie zdenerwowało, to akcja w lesie driad. Driady - ostatni wolny lud w Górnym Świecie, czy jakoś tak. Walczą po tej samej stronie, co my. Są uciskani przez tego samego przeciwnika, którego my chcemy pokonać. Więc dlaczego jestem zmuszony z nimi walczyć? Czemu mnie atakują? Przecież nawet uwalniam je z lasu, więc dlaczego traktują mnie jak wroga?
Dodatkowo gra jest napakowana innymi dziwnymi błędami. W conajmniej dwóch miejscach pojawiała się jakaś dziewczyna z kucykami, która kompletnie nic nie robiła i nawet nie miała nazwy. Do tego skrzynie w lesie driad również nie miały nazwy (ale może to wina polskiej wersji?).
A jeśli chodzi o plusy to... na początku były fajne pomysłowe potworki i napisy na nagrobkach były bardziej pomysłowe. I to chyba tyle... Oczywiście fajne było wszystko to, co podobało mi się również w podstawce i nie zostało tutaj spieprzone. Ale tak ogólnie to dodatek kiepski i nikomu nie polecam. Lepiej przejść sobie drugi raz Sacreda niż brnąć przez pozbawioną sensu fabułę, która psuje cały sens akcji z podstawowej wersji.