Tym, którzy zachwycają się gone home i sposobem jakim twórcy robili sobie jaja z graczy należy pokazać scratches. Na pozór mamy tu poprawną mroczną przygodówkę, klimatyczną, ciekawie pomyślaną (chociaż początek gdzie bawimy się w sprawdzanie korków itp. może trochę znużyć), ale wciąż babrającą się w schematach "z Afryki przywiozłem jakieś diabelstwo i dotknęła mnie klątwa". Ot takie 6/10, ale końcówka zmienia wszystko i to radykalnie. Ze staroświeckiej historyjki i afrykańskich masek na, których się skupialiśmy przez całą akcje (z wyjątkiem sprawdzania korków) przechodzimy do mrocznego i ciężkiego jak skała gibraltarska rodzinnego dramatu. Wszystkie nasze podejrzenia okazują się guzik warte i konfrontujemy się z czymś upiornym i szokującym, ale bez wątku paranormalnego. Najzabawniejsze, że autorzy poprzez notatki i część twórczości głównego bohatera sugerują nam finał historii, jeszcze dodajmy do tego przełamywanie czwartej ściany i nabijanie się niektórych przygodówkowych schematów (numer z podkładaniem kartki pod drzwi i wypychaniem klucza ołówkiem okazuje się bzdurą, która sprawdza się w tanich filmach co stwierdza sam protagonista) i w konsekwencji mamy najbardziej trollerski horror w historii. W pełni zasługujący na ocenę 8/10.