Miewa świetne momenty i pomysły typu pokój, ale całośc mocno mnie rozczarowala. Za to OST ma wybitny:)
Nudne bossy(???), powtarzalne lokacje, nudna rozgrywka, dziwne zagadki (co nie znaczy, że złe, ale ta z zaworami w water prison...), brak klimatu, oprócz pokoju nic strasznego (a w pokoju w lodówce gadający kawał wołowiny) - tyle z mojej strony ;/
Muzyka w tej części była dobra naprawdę!
Chociazby np. piękny utwór Room of Angel,Waiting for You lub Wounded Warsong ;]
Wiadomo,że to już nie to samo co pierwsze 3 części gdyż wiele się zmieniło.
Co np. do duchów można było ich zniszczyć jakimiś mieczami posłuszeństwa(?)
nieco irytujące stwory no cóż.Chyba najlepszy gość(boss) to Walter.Ciekawe by było jakby On
był głównym bohaterem a nie Henry ;p
Niekoniecznie muzyka, ale efekt dźwiękowy (a raczej ich złożenie + nagranie przyśpieszonego oddechu) miażdżą - we fragmencie z intra.
Ten miecz je tylko unieruchamiał zdaje się, a właściwie przyszpilał jednego który wstawał po wyjęciu miecza.
Najgorsza cześć z serii (choć jakby nie patrzeć, gdyby nie 3 poprzedniczki pewnie byłby jednym z najlepszych survivali a tak psuje to wrażenie).
Fabularnie nie odstaje od poprzedników. Wkurza za to nagłe poprawienie możliwości walki i niepokonane stwory (pamietam jak w 1 czy 2 każda bestia mogła stanowić problem).
Świetna Muzyka jak zawsze.
Wadą dość duża była straszna jasność całej gry. Zdecydowanie zbyt wiele było widać.
Motyw głównego pokoju genialny, szczególnie jego zmian.
A co do Omengirl -> Walter był głównym bohaterem i najważniejszą postacią w całej grze.
Również myślę że to najgorsza częśc z serii, ogólnie na początku motyw z pokojem wydaje się fajny, później już tylko męczy i irytuje.
Wiecznie podążające za Tobą duchy nie dające spokoju, lub inni wrogowie (może miało dać to klimat zaszczucia - ale nie wyszło).
Lub gdy przechodzi się do poprzedniej lokacji ciągle odradzający się Ci sami wrogowie, strasznie irytujące najgorsza częśc z serii.
Najgorsza część to nie jest zdecydowanie, na pewno Homecoming odstaje od 4 części serii. Jestem ogromnym fanem serii i dla mnie każda z 3 pierwszych części prezentuje ten sam, genialny poziom. Jeśli chodzi o niezniszczalne duchy - z tego co mi wiadomo początkowo The Room miało być grą z serii Forbidden Siren, i jak wiadomo głównym przeciwnikiem w tej serii japońskich survival horrorów są właśnie zombie podobne potwory których nie da się zabić. Czytałem gdzieś, że dopiero później postanowiono wydać grę pod marką Silent Hill lecz kilka pomysłów pozostało.
Fakt, brak latarki, radia oraz ogólnie rozjaśnienie pomieszczeń grze na dobre nie wyszło (+ oczywiście ta FATALNA praca kamer) ale ta gra nadal ma świetny klimat, fabułę oraz no oczywiście jest to SILENT HILL !.
Wstawienie jasnych i dobrze oświetlonych lokacji do gry było czystą herezją i dodaj do tego jeszcze że w późniejszym etapie gry kiedy trzeba odwiedzić wszystkie lokacje w jakich się było wcześniej lata za tobą nieśmiertelny Walter Sullivan :-(
Jedyne,co fajne w tej grze to pierwsza połowa.Ponowne zwiedzanie światów w towarzystwie Eileen to jakaś masakra, nie wspominając o tym, że świece za szybko się kończą, żeby mieć najlepsze zakończenie.
Kurcze, żeby chociaż fabuła była lepsza... Zryty światek Waltera niestety mnie rozczarował.
Może jednak przejdę tą grę w to lato, bo to jedyny Silent poza Homecoming, który mi został.
A mi się gra podobała. Pomimo wielu zmian nadal świetnie się bawiłem. Fabuła była ciekawa, a muzyka po po prostu jest świetna. Nie jest to najlepsza część serii, ale nie była o wiele gorsza od poprzednich części.
Nie wiem, czemu tak ludzie narzekają na czwórkę. Według mnie była dobra, choć fakt, były elementy, które wkurzały, np. mała pojemność ekwipunku, czy Elieen, która wlokła się niemiłosiernie, i za każdym razem trzeba było na nią czekać, jednocześnie uchylając się od strzałów Waltera.
Strasznie podobał mi się motyw pokoju i nawiedzeń, o których wcześniej nic nie wiedziałam, i jak pierwszy raz zegar zaczął mi wariować to przerwałam grę na jakąś dobę ;P. No i postać Waltera, aaaaghhhh.......
A, i AlexAshtray: za pierwszym razem miałam najlepsze zakończenie, w sensie u mnie świec było akurat. Może kilku nie udało Ci się znaleźć? ;D
Dlaczego zaraz najgorsza część z serii?
Ile można tłuc w kółko temat Alessy, Samaela czy tam innego demona i nawiedzonych bab w kościele?
Według mnie trzecia część była najsłabsza.
Silent Hill 4 to coś nowego, rewelacyjna fabula z seryjnym mordercą, a przy tym nawiązanie do poprzednich części.
Niezniszczalne duchy? A od kiedy w SH największy nacisk kładzie się na zabijanie wszystkiego, co się rusza?
Amerykańskie części Silent to dopiero porażka, The Room był ostatnim przyzwoitym i trzymającym klimat odcinkiem serii. Powinni tę część wydać w HD, zamiast beznadziejnej i nijakiej trójki.
Na razie jestem w trakcie przechodzenia tej gry. Niestety, ma kilka takich elementów, które są nie do przetrawienia. Z oceną to się wstrzymam do momentu, aż ujrzę napisy końcowe.
Właśnie motyw z pokojem podobał mi się najbardziej, a cała reszta to zwykły średniak.
Zwyczajnie za mało Silent Hilla w tej części. Nie czuć już tego klimatu rycia psychiki co w poprzednich częściach.
Lokacje są średnio interesujące no i zdecydowanie za małe. Nie ma już błądzenia po mieście tylko kilkanaście podzielonych "pokoi" w danym miejscu i tyle. Można to odczuć najbardziej w Lesie gdzie są jakieś furtki co kilka kroków...
Tak samo z przechodzeniem podwójnie tego samego. Niby było fajnie, ale coś mi tutaj nie grało.
Białej gorączki dostawałam jak atakowały mnie duchy, które są nieśmiertelne. Niby mamy miecz do unieruchomienia delikwenta, no ale na litość boską jak w metrze z każdej ściany wylatuje po 3-4, a mieczyk znajdujemy jeden na całą mapkę i do tego musimy się kręcić w okolicy żeby nie przegapić ważnych szczegółów to już w ogóle masakra. Sama Eileen się na nich blokowała bardzo często i musiałam po nią wracać i znów marnować cenne życie. Z potworami innego rodzaju było podobnie gdzie również się blokowała. Ja uciekam najszybciej jak mogę bo atakuje mnie z 6 pielęgniarek, a ona stoi i czeka bóg wie na co zamiast za mną wchodzić do pokoju. Strasznie irytująca postać jeśli chodzi o jej zachowanie w walce, ale ogólnie bardzo miło mieć towarzysza w takim pomylony miejscu. Nie wiem jak to zrobiłam, ale otrzymałam najlepsze zakończenie z możliwych, a specjalnie się nie przejmowałam naszą przyjaciółką. Może gdyby sama akcja działa się w Silent Hill i było więcej tego słynnego ciężkiego klimatu to by wyszło o wiele lepiej. Zagadki bardzo proste, zmuszające do kręcenia się w około, a miej do myślenia. Muzyka oczywiście jak zwykle mistrzowska, ale wydaje mi się że ma za mało elementów które by można zapamiętać. Room of Angel najlepszy, a cała reszta trochę gorzej niż zwykle. Niedługo zabieram się za Homecoming, a z tego co widzę to opinie są strasznie krytyczne. Eh...:P