Nigdy nie byłem wielkim fanem bijatyk i Street Fightera, jedyne bijatyki w które grałem to były 
flashówki. Ale z ciekawości postanowiłem obejrzeć pare filmików z SFIV, i ta gra mnie 
zachwyciła! Bez wachania sięgnąłem po tę cudowną grę. I co mogę o niej powiedzieć? 
Jest świetnie! Grafika jest miodna, a dzięki niesamowitym efektom walki są efektowne i nigdy 
się nie nudzą, dzięki czemu można się wyżyć. Areny są fajnie zrealizowane, duży plus za 
obecność kibiców, którzy moim zdaniem mogliby mieć jednak więcej animacji. Poszczególni 
fajterzy świetnie się prezentują, i zostali zrobieni więc prefekcyjnie. Wszyscy mają bardzo 
ciekawe osobowości - zacząłem od Kena, który urzekł mnie tym, że co i rusz niszczył czwartą 
ścianę, zwracając się do mnie bezpośrednio, wśród moich faworytów znalazł się również Fei 
Long (atatatata!), Chun Li (ładna buzia i sexi uda ;)), Sakura (bo jest słodziutka i można jej co i 
rusz zajrzeć pod spódniczkę :)) i Rufus (grubas jest cholernie szybki... i mocno nerwowy). 
Oczywiście dodatkowy plusik za Setha i Bisona, obaj budzą u mnie respekt i mają dużo 
charyzmy. 
Co mi się nie spodobało? Ano że niektóre postaci pozostawiają pewien niedosyt(Rose!), to że 
mimo wszystko postaci jest niewiele(z obu powodów rozważam zakup Arcade Edition), i to że 
kierując Zangiefem nie mogę sobie poradzić z odpalaniem potęzniejszych ataków, a komputer 
robi to z palcem w nosie, no i to że CPU często po chamsku spamuje chwytami Zangiefa czy 
uppercutami Sagata. 
Podsumowanie? Zasłużona dziewiątka.