Jedna z ciekawszych indiegier jakie widziałem. Do grafiki trzeba się przyzwyczaić, ale potrafi zachwycić, muzyka jest świetna, nic dziwnego że Jim Gutrie jest wymieniony jako pierwszy w napisach.
Nieeestety, nie przekonał mnie sposób narracji. Autoironiczne twitterowe opowiadanie na początku ciekawi, ale potem bardziej męczy. Szczególnie, że grafika menu i tekstów zupełnie nie pasuje do grafiki gry, a u mnie gra nie chciała się łączyć z kontem na twitterze - więc całe uspołecznienie szlag trafił. Historia też średnio mnie wciągnęła, choć pozostałem z wielką sympatią do wszystkich bohaterów.
Sterowanie - uciążliwe. Rozumiem, wina konwersji z ipada na pc, ale wciąż - irytowało mnie ciągle. A najgorsze że Scytyjczyk musiał każdą planszę przechodzić przez co jeśli wpadłem na zły trop to musiałem cierpliwie czekać aż przejdzie przez wszystkie plansze. Takie drobiazgi psują odbiór gry.
No i momentami gra nie podpowiada gdzie iść a nawet jaki jest nasz cel, więc można albo błąkać się z nadzieją że wpadniemy na trop twórców, albo korzystać z poradnika z netu.
Z plusów:
jam session z Jimem zapamiętam na długo. Koncert zresztą też
nawiązanie do Twin Peaks - naprawdę cieszy
śpiew Sylvan i ich dźwiękowe wyławianie - choćby po to warto przeżyć tę historię
megapsychodeliczne walki z trójkątami. Jak się Złoty Trigon wpieni, to robi się epicko
Mingy Taw to coś, czego można się prawdziwie bać
oraz - pierwszy pogrzeb w grze, jaki w życiu widziałem - chylę głowę przed twórcami