bo Tekken 4 wywołał najwięcej kontrowersji w całej historii serii. To właśnie "4" 
zaważyła o kierunku, w którym seria poszła... a właściwie nie poszła. 
 
Zmian wprowadzono bardzo wiele, jak się okazało po pewnym czasie - zbyt wiele. Mimo 
wszystko uważam, że "4" - mimo wszystkich wad - jest częścią bardzo niedocenioną, i 
niektóre rozwiązania były krokiem w dobrym kierunku, a część rozwiązań z powodzeniem 
została przechwycona w kontynuacjach, o czym niewielu dziś pamięta. 
 
Plusy: 
- Rozbudowanie postaci, w szczególności Marshall Lawa, Hwoaranga i Christie. 
Dodatkowo dużo świetnych pomysłów włożono w Yoshimitsu - między innymi chodzi o 
przechwytywanie ciosów przeciwnika - z których zrezygnowano w kolejnych częściach 
(pomijam "6" bo w nią nie grałem). 
- To ostatnia część, w której postacie nie były wymyślane na siłę i pasują do serii (no, 
powiedzmy, że Alisa Bosconovitch jeszcze jakoś się wkomponowuje). Steve, jako 
przeciwwaga do Taekwondoowców i Christie, jako postać, która miała być w 3 części (a 
wyszedł Eddy :) - świetna sprawa. 
- Odmieniony Jin i powrót Kazuyi. Krok w bardzo dobrym kierunku, cały klan Mishima 
musi być! 
- Rewelacyjny Force Mode - aż by się chciało więcej leveli, ale to i tak najlepszy dodatek 
jak do tej pory w historii serii. 
- Realistyczne levele. Ludzie narzekali na bugi, kartonowe pomniki - i słusznie - ale 
jednak pewne urealnienie serii poszło na plus, łącznie ze ścianami na arenach. Szczerze 
mówiąc wolałem taki parking z echem walki, niż wymyślne kosmiczne bzdury, albo 
latające pingwiny. To był krok w dobrym kierunku, jak widać nie dla Japończyków.... 
- Boss w Tekkenie 4 to... Heihachi. Nie może być. Żadnych diabłów, potworów i 10 
metrowych demonów? A jednak - dało się wytrzymać. Idealnym Bossem był i będzie 
Devil z dwójki, daje radę Jinpachi - choć mogli już darować ten gadający brzuch - 
generalnie, podsumowując, odjechany boss nie zawsze się sprawdza, i Tekken 4 tylko 
to potwierdza. Po latach uważam nawet, że standardowy Ogre mógł być ostatnim 
bossem w "3" i nic by się nie stało. Z drugiej strony... przyzwyczajenie robi swoje :) 
- Nagrywanie save'ów - dobry pomysł, nie rozumiem, dlaczego z niego zrezygnowano. 
- Rozdzielenie Story Mode od Arcade 
- Wybór między 50 a 60Hz. 
 
Minusy: 
- Gra przegrała graficzny wyścig z VF4, i to bardzo rzucało się po oczach. 
- Szczególnie słabo wyglądały filmiki pod koniec gry... 
- Zmienianie pozycji przeciwnika zamiast chwytu, najgłupszy pomysł w całej historii serii. 
- Kompletnie niepasująca do siebie muzyka między arenami. Ma się wrażenie, że robiły 
ją zupełnie inne osoby, czego nie było w poprzednich częściach - porównajcie sobie 
"Mall" do "Underground". 
- Zbyt mało pomysłów, żeby przyciągnąć na dłużej gracza przy grze. W "3" nie było to 
potrzebne, bo wtedy gra nie miała sobie równych - w "4" trzeba było wymyślić coś więcej, 
np. znacznie rozbudować Force Mode. 
- Cała masa bugów, przenikanie się postacie, etc. 
 
Podsumowując, Tekken 4 to część w dużej mierze eksperymentalna - i tak należy ją 
zapamiętać. Brzmi lepiej, niż "największa klęska w historii serii", co niestety jest prawdą. 
Ja powiem szczerze że bardzo lubie tekkena 4 podobają mi się postacie itp było fajnie tylko nie wiem po co wymyślili tego Violeta czy jak mu tam... ;D
Mi też Violet się nie podoba. Może move-set ma dobry, ale wygląda... ee.. nieważne i tak mi się najmniej podoba. XD
Ja wiem jak wygląda ,ale nie powiem bo to bardzo chamskie określenie i wyzwisko. Już bardziej wolę Anne chociaż ona też działa mi na nerwy.
Violet jest adoptowanym synem Henka i wystapil juz w drugiej czesci serii. Tak ze mozna powiedziec ze to powrot tej postaci, zreszta waznej w fabule ktora do tej czesci miala jeszcze jakis sens.
W Tekkenie 2 był Lee, a Violet to jest jego alter ego ;) 
Tak czy siak to ta sama osoba tylko inny wygląd i rożdzielili to.