PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775468}
8,7 10 tys. ocen
8,7 10 1 10292
The Last of Us Part II
powrót do forum gry The Last of Us Part II

*jest to swego rodzaju recenzja i zawiera masę spojlerów*


Jestem ogromną fanką pierwszej części i miałam obawy do do drugiej. Nie widziałam sensu i jakiegoś dobrego punktu zaczepienia, aby zrobić część drugą. Pierwsza część miała z jednych z najlepszych zakończeń w grach. Otwarte, takie, w którym gracz może sobie dopowiedzieć resztę historii. Jednak moje dopowiedzenie kuriozalnie różni się od tego, co stało się w drugiej części.
Przyznaję się bez bicia, że po dwóch godzinach gry, czyli po śmierci Joela, chciałam rzucić tą grę. Poczułam cholerną niesprawiedliwość. Bardzo go lubiłam, jednak do niego wrócę później. Motyw zemsty Ellie był bardzo dobry, chociaż cały czas mnie zastanawiało, czemu pokłóciła się z Joelem dzień przedtem. Na początku byłam, można nawet powiedzieć, szczęśliwa, że idzie zemścić się. Ja osobiście jestem trochę mściwą osobą i tak łatwo nie wybaczam krzywd, więc wcale nie dziwiłam się jej, że pragnęła pomścić bliską sobie osobę. Jednak z każdą kolejną walką, z każdą kolejną scenką widziałam, jak po słodkiej dziewczynce z pierwszej części nie ma śladu, a zamiast niej widzę kobietę, która popadła w chorą chęć wymierzenia sprawiedliwości. Przeraziło mnie to i bardziej na trzeźwo myślałam nad zachowaniem Ellie. Z każdym kolejnym jej działaniem coraz trudniej było mi ją lubić, a torturowanie Nory i zabicie ciężarnej Mel tylko utwierdziło mnie w jednym: ona robi to samo, a nawet coś gorszego niż Abby. Akcja potem dzieje się szybko i mamy przeskok do przeszłości Abby. I tutaj mamy wyjaśnione, czemu to zrobiła. Przyznam, że dla mnie było to lekko naciągane, ale ruszyło mnie za serce. Jak na początku nienawidziłam, jednak postanowiłam tak samo jak Ellie przeanalizować jej osobę. Fakt, na początku było trudno mi ją ot tak polubić, jednak koniec końców jest jedną z moich ulubionych postaci komputerowych. Dopięła swego, pomściła ojca, jednak nie przyniosło jej to ulgi, która myślała, że osiągnie po zabicciu Joela. Ta nastąpiła dopiero wtedy, kiedy zaczęła opiekować się Levem. Ich relacje trochę przypominały mi relacje Joela i Ellie z jedynki i był to chyba celowy zabieg twórców, który według mnie wyszedł znakomicie. My znaliśmy tylko część historii z perspektywy jedynki, a w tlou2 pokazano nam, że przecież istnieje druga strona medalu, tam też było ludzkie cierpienie. Nie wiem, czy postąpiłabym tak samo jak Joel. On w Ellie znalazł swego rodzaju oparcie po stracie córki. Nie chciał stracić kolejnej bliskiej mu osoby, więc zrobił to co zrobił. Po części go rozumiem, jednak nie można nazwać to uczynkiem do końca dobrym. W końcu zabrano nadzieję ludzkości, że wszystko się ułoży, jednak też nie możemy wiedzieć, czy świetliki faktycznie rozdaliby wszystkim cudowne lekarstwo. Nie możemy tego przewidzieć, tak samo jak nie możemy przewidzieć, co by było gdyby świetliki dały jakoś normalnie mu się pożegnać z Ellie. Może nie doszłoby do tego, albo doszło, tylko z mniejszym rozlewem krwi. Nie wiemy tego, możemy tylko się domyślać.
Później akcja znowu przyśpiesza, raptem minęło dwa lata. Ellie śnią się koszmary, bo czyje, że zawiodła. Czuła się winna, że po dowiedzeniu się prawdy od Joela go odtrąciła. Nie mogła zrozumieć jego działania. Dlatego chciała się zemścić, chciała w ten sposób odpokutować. Dlatego porzuca Dinę i dziecko, aby dokończyć swoje dzieło. Podczas ostatniej walki byłam rozdarta. Nie chciałam, aby Ellie albo Abby się coś stało, u pierwszej zdążyłam zauwac jej lekko nienormalne zachowanie, drugiej nie do końca wybaczyłam, jednak zdarzyłam polubić. Cholernie się bałam, że Ellie dokona tego, o czym w pewnym stopniu marzyła. Jednak na widok Joela postanowiła odpuścić, tak po prostu. Przyznaje, było to trochę dziwne zachowanie, zważywszy na to, że po takiej ilości trupów, jakie za sobą zostawiła uduszenie Abby nie powinno jej sprawić problemu. Jednak, może na tym polega istota zrozumienia i wybaczenia? Ostatecznie spełnił się najgorszy koszmar Ellie: została sama. Joel zginął, Dina odeszła, relacja z Tommym także zostaje wiele do życzenia, Abby nadal żyje, straciła dwa palce, przez co nie może grać na gitarze... Straciła wszystko. Końcowa retrospekcja sprawiła, że czwarty raz w ciągu gry poryczałam się. Ellie była skłonna wybaczyć Joelowi. Szkoda, że nie było im dane naprawić tych relacji.
W końcowym rozrachunku tlou2 jest trudną tematycznie grą. Opowiada ona o zemście, siłę nienawiści i zmagania się ze swoimi demonami. Każdy może odebrać inaczej tą grę i jest to w pełni zrozumiałe, jednak (no muszę to poruszyć) mówienie dla przykładu, że Lev jest jakimś dziwadłem lub hejtowanie związku Ellie i Diny jest słabe i ja to odbieram, aby się czegoś doczepić. Mi te dwa wątki bardzo się podobały i dały powiew świeżości.
Podsumując, dla mnie ta gra to 10/10, bez żadnego naciągania. Chyba po żadnej innej grze nie miałam tyle przemyśleń, niż po tej. Oczywiście każdy może mieć inne zdanie i jestem ciekawa na opinie innych.

ocenił(a) grę na 10
Victoria_1674

Myślę, że mam podobne zdanie na temat drugiej części co Ty :). Starałem się zachować maksymalnie neutralne oczekiwania co do Tlou2, unikać wszelakich spojlerów, recenzji, opinii (a jednak zdążyłem kilka niepochlebnych komentarzy wyczytać, na szczęście bardzo ogólnych, więc bez większych spojlerów). Strasznie mnie irytuje spłycanie opinii o grze (że główny motyw to po prostu zemsta [poniekąd sam tak myślałem początkowo :P], a o krzywieniu się odnośnie wątków Ellie i Diny + motywu Leva nie wspomnę, bo to zakrawa na frustrację wąsko myślących dzieciaków, którym gra głównie z tego powodu nie podpasowała. Druga część to coś więcej, to pokazanie jak utrata kogoś, komu się nie zdążyło powiedzieć kilku dodatkowych słów, albo choćby jednego, zasadniczego: "Wybaczam" może boleć ze zdwojoną siłą że aż przeradza się w zwierzęcą, pozbawioną jakiejkolwiek ludzkiej moralności rządzę krwi. Rządzę, która staje ponad wszelkie inne, ważniejsze w tym utopijnym świecie wartości, która jest świadomym narażaniem bliskich na utratę zdrowia, życia. Pokazuje jak łatwo możemy kogoś osądzić bez poznania go szerzej, w tym przypadku początkowo nienawidzimy Abi, aby później przenieść tę nienawiść na bohaterkę, której wcześniej kibicowaliśmy w jej ponurym planie. Grająć w Tlou2 jeszcze na etapie Ellie, zanim poznałem historię Abi, miewałem takie odczucia, że cała ta fabuła drugiej części jest właśnie trochę dorobiona na siłę. Cały ten motyw zemsty wydawał się być dość ubogą motywacją w porównaniu do motywacji podróży w pierwszej części, w której cała ta wyprawa miała jakiś większy sens, wizję globalnej pomocy, zmiany czegoś wielkiego. Jednak im dalszy progress w grze tym moje postrzeganie drugiej części zaczęło się zmieniać coraz bardziej i emocje zaczynały świrować na różnych frontach coraz mocniej. Zwieńczeniem tych emocji była ostateczna, dramatyczna walka w wodzie. Walczyłem jako Ellie totalnie bez motywacji, również liczyłem na jakiś możliwie jak najłagodniejszy finał, gdyż obie opcje potencjalnego zakończenia odrzucałem w głowie (śmierć Ellie vs śmierć Abi). I całe szczęście, że walka skończyła się, jak się skończyła, bo ciężko by mi było zaakceptować jakąkolwiek, inną alternatywę. Ta walka to było ostateczne pogodzenie się Ellie ze śmiercią Joela. Myślę, że od tego momentu w końcu doznała swego rodzaju ulgi i może dalej planować żyć na nowo. Piękna gra, choć bardzo trudna. Równiez nie kojarzę, aby inna gra pozostawiała we mnie tyle różnych przemyśleń.

ocenił(a) grę na 10
Konrad_Januszewski

Idealnie podsumowałeś moje przemyślenia na temat tej gry. Może właśnie dlatego niektóre opinie są niepochlebne: gra po prostu jest trudna tematycznie i nie każdy od razu ją zrozumie. Trzeba na spokojnie wszystko przeanalizować, a nie coś w stylu: zabiła Joela, jest s**ą i trzeba ją zabić. Nie! Trzeba po prostu posklejać wszystkie wątki i je zrozumieć.
Chyba najbardziej zabolało mnie to, że Ellie nie zdążyła mu przebaczyć. Zrobiła to, wybaczając poniekąd Abby. Boże, ta gra wyprała moje emocje na wszelkie możliwe sposoby.