Tematu grafiki nie chcę poruszać, ponieważ mi się ona podobała. Może to nie jest to, co widzieliśmy w pierwszych zapowiedziach, ale tragedii nie ma. Gra wygląda ładnie,
szczególnie nocą i szczególnie w czasie deszczu. Dużo gorzej jest z fizyką obiektów, bo czasami zachowują się tak jak powinny, a czasami fizyka w tej grze wywołuje jedynie
kpiący uśmiech na twarzy. Szczególnie rozlatujące się tak samo siatki w które wjeżdżamy autem, łamiące się niemal identycznie i zupełnie nierealistycznie. Zamiast się
zginać, pękają jakby były zrobione ze szkła. To co mi jeszcze utkwiło to przyklejone rzeczy martwe w pomieszczeniach. O ile w duży telewizor mogłem strzelić i nim "poruszyć",
że podskoczył na biurku, o tyle stojący obok niewielki laptop był przyklejony na stałe. Żadna siła nie mogła go zniszczyć. Muzycznie szału nie ma, ale kilka kawałków wpadło
mi do ucha. I tyle z kwestii typowo technicznych.
Fabularnie gra nie błyszczy, ale nie mogę napisać, że jest słabo i beznadziejnie. Jest po prostu średnio. Zdarzają się fajne momenty i zwroty fabularne, a zdarzają się takie,
że głupi chłopiec ucieka i chowa się w jakimś budynku otoczonym bandą uzbrojonych ludzi, a my jako przykłady wujek rozwalamy Bogu ducha winnych ludzi. Serio, wszystkie
trupy powinny iść na konto tego małego idioty, bo samotna misja w poszukiwaniu mamusi to najgłupsze rozwiązanie jakie można wybrać w historii. Nikt czegoś takiego nie
lubi, a już szczególnie dzieciaka, który ma osobowość cegły. Sama historia zemsty też jest jakoś bez polotu. Niby czasami współczułem głównemu bohaterowi, ale nie
pokazano mi jego bólu po stracie siostrzenicy, żebym czuł gniew i chęć rozwalenia tych, którzy są odpowiedzialni za jej śmierć. Chyba dużo lepiej by było, gdyby zamiast
siostrzenicy była to córka Aidena, a zamiast siostry jego była żona. Trochę pozmieniać rzeczy w historii i nabrałaby ona większego dramatyzmu. Sama intryga dlaczego ktoś
chciał zabić Aidena nie powala i jest oparta na wielu typowych dla tego typu historii kliszach. Ot burmistrz zabił jakąś lafiryndę i komiksowy złodup trzyma go w szachu. WOW!
Ależ to było niespodziewane i szokujące! Aż wzruszyłem ramionami, kiedy otrzymałem ten „szoker”.
Największą bolączką fabuły są jednak bohaterowie. Trzeba się usilnie starać, żeby któregokolwiek polubić i zainteresować się jego losem. Brakuje mocnych i intrygujących
bohaterów, a jeśli już się tacy pojawiają, stanowią trzeci albo czwarty plan.
Aiden – Główny bohater, którego twarz idealnie zdradza jego nijakość. Jeśli myśleliście, że Connor z ACIII był pozbawiony charyzmy, to poczekajcie aż zagracie Aidenem.
Nawet jak próbuje się złościć lub zrobić coś cool, to wypada tragicznie, a w scenach typowo nastawionych na smutek wygląda jak zbity pies.
Nicole – Siostra głównego bohatera. Nie cierpię jej. Jest tak beznadziejnie głupia i pozbawiona duszy, że aż dziw bierze, że jej koncept jej charakteru w ogóle przeszedł. W
jednej scenie mówi, że jak ona i jej syn będą zagrożeni to odsunie się od Aidena. Kiedy zostaje porwana i gada z nim przez telefon, zachowuje się tak, jakby nic złego się
kurde nie działo! Chryste, kobieto ty jesteś porwana, z dala od swojego dziecka i gadasz o tym, jak jej braciszek kochany się nigdy nie zmienia? Później z jej rąk ginie
człowiek, a ona zamiast momentalnie odsunąć się od Aidena (jak wcześniej obiecała), zachowuje się tak, jakby nigdy nic jej nie groziło i, że dalej kocha swojego braciszka,
ale nie może dalej za nim iść. Wiecie co byłoby fajne? Jakby po jej uwolnieniu kobieta momentalnie się wypięła na brata, zadzwoniła na policje, że przez tego idiotę była w
niebezpieczeństwie i pokazała mu środkowy palec. Wtedy postać Aidena nabrałaby dramatyzmu. Przez swoje czyny naraził swoją rodzinę (znowu) i teraz ją stracił na zawsze.
Nie pozostaje mu już nic innego jak zemsta, ale nawet ona będzie miała swój słodko-gorzki charakter.
Jackson – Syn Nicole. Ten dzieciak to nowotwór tej gry. Nic mądrego ani nie powiedział, ani nie zrobił przez całą fabułę, a jego zachowanie było tak irytujące, że tylko miałem
nadzieje, aż w końcu zginie. To on powinien był zginąć, a nie mała słodka dziewczynka z króliczkiem. Jej bym mógł wszystko wybaczyć, ale temu nowotworowi nie. I
obserwuje jego twarz podczas grania. ZERO EMOCJI!
Damien Brenks – Były kumpel Aidena i typowy złodup, którego coś boli, a motywacje są niesamowicie płytkie. Raczej nikt go na dłużej nie zapamięta.
Lucky Quinn – Śmieszny stary dziadek, który chyba urwał się z jakiegoś komiksu o Batmanie. Jest ukrytym szefem mafii i szantażuje tych co trzeba. Nie miałbym nic
przeciwko jego postaci, gdyby reszta bohaterów w grze była podobnych do niego w kwestii przerysowania. A tak na ich tle jego postać jest przekomiczna, urwana jakby z
innej gry. Mimo wszystko, na tle beznadziejności wypada poprawnie.
Clara – Na jej pojawienie czekałem najbardziej, ponieważ hakerka o ekscentrycznym wyglądzie to coś, co potrzebne było tej grze. Kiedy pojawiła się po raz pierwszy i
pokazała swój charakter, oniemiałem. Jak można było tak zepsuć postać? Liczyłem na przebojową dziewczynę, rzucającą bluzgami na prawo i lewo, alienującą się od
świata i przy tym hakerkę z prawdziwego zdarzenia. Chciałem taką Lisbeth z „Dziewczyny z tatuażem”, a dostałem szarą myszkę pozbawioną charakteru. Mogę o niej tyle
powiedzieć, ze jej wygląd zupełnie nie pasuje do jej charakteru. Jest miła i dobra i w sumie tyle z jej cech. I tutaj znowu, gdyby otaczały ją solidniejsze charaktery, jej dobroć i
wyrozumiałość można byłoby kupić, bo to by ją wyróżniało. A tak, jest tak samo nijaka jak Aiden. Na końcu umiera w bezsensowny sposób.
T-Bone – Może niegdyś wielki programista i haker, dzisiaj świr jak z filmów Emericha czy Baya. Niestety pomimo swojego przejaskrawienia, jako postać nie zachwyca i
zupełnie nie zapada w pamięć. Bardziej od niego, zapamiętam jego roboty.
Defalt – Intrygujący haker w masce mającej przypominać szczura. Jest on według mnie największym rozczarowaniem tej gry. Przede wszystkim dlatego, że pojawił się tak
późno. Jego akcja z zabraniem plików i sprzedaniem Clary była imponująca. Aż pierwszy raz podczas gry poczułem, że pojawił się haker z prawdziwego zdarzenia, który
może zamieszać i nie wiadomo po której stronie stoi. Kiedy poszliśmy znaleźć go w klubie, zaczął się z nami bawić i mieszać w naszym smartfonie. Było to imponujące.
Liczyłem na to, że będzie ciekawym bohaterem, nie będącym po żadnej ze stron, tylko działającym dla siebie i może zainteresowanym Aidenem. Niestety... Gra ponownie
pokazała, że nie potrafi stworzyć kogoś fajnego i to na dłuższą metę. Taki wielki haker, mieszający w działaniach bohaterów zostaje pokonany prawie tak szybko, jak się
pojawił i to nie w byle jaki sposób. Na ulicy, podczas ucieczki samochodem. No ja pier... Co za debil to tak wymyślił? Czy każdy bohater musi być pokonany albo podczas
skradanki albo podczas pościgu? Nie można wymyślić czegoś ciekawego chociaż raz gro?! Bo to jest aż śmieszne, żeby haker uciekał jak zwykły złoczyńca samochodem i
to jeszcze dając sobie wykraść dane, które wcześniej ukradł. I najśmieszniej wypada również to, że jego logo pojawiało się bardzo często podczas gry, czyli zapowiadany był
na kogoś ważnego dla fabuły, a okazało się, że był tylko nic nie znaczącym epizodem.
Iraq – Czarny złodup z czarnej dzielnicy. Jego postać jest tak kliszowa, że powinien dostać za to jakąś nagrodę za to.
DedSec – Umieściłem ich wśród bohaterów z tego względu, że oni powinni być ważnym elementem świata Watch_Dogs, a tak naprawdę byli kompletnie nikim. Jeśli ktoś
nie zbierał pozostawionych przez nich kodów, to pewnie wiedzę o tej grupie ma niewielką, bo wiadomości na ulicach czy w radiu to zbyt mało, żeby się nimi zainteresować. A
z tego co zrozumiałem, to oni są tytułowymi Watch_Dogsami, a przynajmniej tak się tytułowali. Kiedy pod koniec gry zadzwonili do Aidena i poprosili go o 30 sekund, żeby
dostać się do systemu zrobiłem wielkie oczy. Że co gro? Teraz ich chcesz jakoś wplątać do fabuły? Chyba za późno na to... Trzeba było wcześniej dać jakieś misje z nimi i w
ogóle, żebym ja jako gracz mógł wiedzieć dlaczego Aiden nie chcę im pomóc. Serio, Aiden im nie pomógł w imię czego? Chyba tylko w imię tego, że jest frajerem. On może
sobie mieć wgląd do ctOS, ale jak zwróci się do niego ugrupowanie, które walczy z ctOS to już nie, nic im nie dam, bo to sprawi, że staną się niebezpieczni. Mówi to człowiek,
który robi zaćmienia na ulicach i zmienia światła na skrzyżowaniach. Hipokryzja pełną parą. I nie rozumiem, dlaczego gra nie dała nam wyboru? Mogliśmy zdecydować się
na to, żeby dać im te 30 sekund albo i nie dawać. Wybór należałby od nas. W końcu na sam koniec gry dostaliśmy jeden wybór, więc takie możliwości gra dawała. Ja bym
im chętnie dał te 30 sekund i nie robił sobie kolejnych wrogów, szczególnie, że korporacja Blume wydaje się być większym problemem niż oni.
I po tej plejadzie słabych lub średnich bohaterów przejdę do dwóch, którzy moim zdaniem wypadają najlepiej i są jedynymi w miarę interesującymi bohaterami:
Jordi – Kolega Aidena i macher z zawodu. Lubię go ze względu na jego brak moralności i zachowywanie luzu podczas wielu sytuacji. Ot nam pomoże, bo uznaje to za
zabawne, a szczegółów nie musi znać, bo go najzwyczajniej w świecie nie interesują. Może być kolegą Aidena, ale biznes to biznes. Jak mu ktoś zapłaci za sprzątnięcie go,
przyjmie robotę i nie będzie się bawił w sentymenty czy inne brednie. Bardzo mi się podobało pod koniec, jak zadzwonił do Aidena i gadał z nim, jakby się nic nie stało.
Robota nie wyszła i tyle, możemy wracać do poprzednich relacji. Szkoda, że go nie było więcej, bo się wyróżniał na tle innych.
Maurice Vega – Jeden z hakerów odpowiedzialnych za zamach na Aidena. Moim zdaniem najlepsza postać w grze, jednak, żeby ją poznać, trzeba znaleźć wszystkie
zostawione przez niego wiadomości. Lubię go z tego powodu, że zachowuje się on jak prawdziwy człowiek, a nie jak postać ze średniej gry. Jego opowieść o tym co się
działo przed zamachem i dlaczego on w ogóle dopuścił się do zamachu na Aidena jest mocna. Pokazuje dlaczego on mógł się tego dopuścić i dlaczego jest wrakiem
człowieka. Jego historia przypominała mi trochę polski film „Dług”, gdzie bohaterowie doszli do pewnego momentu w którym nikt nie umiał im już pomóc, a sytuacja była
tragiczna. Cieszę się, że zostawiona nam na końcu wybór, czy go zabić czy nie.
O samym gameplayu napiszę za chwilę, ale na razie zrobię sobie krótką przerwę, żeby pozbierać myśli :)
Czas na omówienie gameplayu „Watch_Dogsów”. Uważam, że jest on całkiem dobry, chociaż nie wszystko się mi w nim podobało. Na pewno liczyłem na więcej możliwości jeśli chodzi o hakowanie, ale rozumiem, że nie mogli wyczerpać wszystkich pomysłów już teraz, skoro to pierwsza część gry.
Najbardziej przypadło mi do gustu profilowanie ludzi na ulicach. Włożono w to dużo pracy i nawet, jeśli pewne wiadomości się zapętlają, nigdy nie spotkałem się z tym, żeby dwie osoby obok siebie miały identyczny profil. Pierwsze godziny z grą mijały mi po prostu na chodzeniu po mieście i czytaniu wszystkich opisów. Modele postaci są świetne i miałem wrażenie, że miasto żyje swoim życiem. To chyba największy plus gry i jedyny punkt w którym WD rozkładają GTA V na łopatki. W GTA ludzi jest mało, zwykle chodzą i nic nie robią, stanowią jedynie mało interesujące tło. W WD miast żyje, ludzie gdzieś się śpieszą, rozmawiają ze sobą, grają w piłkę, słuchają muzyki na ławce w parku. Buduje to świetne wrażenie i szczerze, ciężko mi było na sercu, jak zabijałem przypadkiem jakiegoś pieszego. Świetnym pomysłem było, żeby informować nas o tym, czy ktoś został ranny lub czy zginał. W GTA jadąc po chodniku nic nie czułem, tutaj mi było szczerze żal rozjechanych ludzi, bo byli często niewinnymi ofiarami moich działań w mieście. Podobało mi się również to, że mogliśmy się bawić w Batmana i niczym w Raporcie Mniejszości czy Psycho-Pass zapobiegać zbrodnią. System reputacji w mieście sprawdził się tylko częściowo, ale i tak uważam, że został nieźle wykorzystany. Co prawda brakuje wyborów, które mogłyby postawić naszą reputacje w złym świetle, ale bycie po stronie dobra jako mściciel miało swoje plusy. Na najwyższym wskaźniku bycia dobry, ludność nie dzwoniła tak często na policje, jak wyjmowaliśmy broń czy kradliśmy auta, a na ulicach byliśmy rozpoznawani jako Mściciel.
Z hakowaniem było już różnie, bo były świetne rozwiązanie w grze i te nieco gorsze. Podczas ucieczek najlepszym przyjacielem były mosty i blokady drogowe, bo dobrze wykorzystane ułatwiały nam ucieczkę. Z kolei skrzyżowania były bardzo losowe, co również jest na plus. Nie podobało mi się za to wykorzystanie zatrzymywanie pociągów, bo chyba ani razu z tego nie skorzystałem, a przecież tak to było zaznaczane w trailerach. Kolczatki też nie należały do moich ulubionych, z kolei rury z gazem były już dużo bardziej przydatne, pomimo tego, że są one idiotyczne. Wywalamy wielki krater w ziemi i możemy sobie przyśpieszyć auto. Średni to pomysł, ale przynajmniej działał. Oprócz typowych rzeczy w mieście do hakowania, mamy swoje zabawki jak skanowanie ctOS w celu wykrycia wrogów na danym obszarze, zakłócenie ctOS kiedy ściga nas policja (na początku myślałem, że to UFO nas namierza), czy wreszcie zaciemnienie wyłączające prąd w pewnym fragmencie miasta. To ostatnie doceniłem niestety dopiero pod koniec, bo wcześniej myślałem, że to za wiele mi nie pomoże, a w końcu okazało się, że to idealna rzecz do ucieczki. Mój błąd. Oprócz wykorzystywania hakowania do ucieczek, mieliśmy jeszcze możliwość schowania się w aucie. To działało raz lepiej raz gorzej. Pomijając głupotę w postaci tego, że chowamy się przed policją w aucie pozbawionym wszystkich drzwi, taki pomysł należy zaliczyć jako plus gry. Szkoda tylko, że czasami ono działa i policja szybko nas gubi, a czasami możemy siedzieć przez 30 minut, a i tak nikt nam nie da spokoju. Strasznie to losowe i co najgorsze, nie wiadomo kiedy musimy czekać, a kiedy nie.
Same pościgi w WD uważam za średnio udane. Przede wszystkim na minus trzeba zaliczyć model jazdy w grze. Pierwszy kontakt z nim to horror. Później idzie się przyzwyczaić, ale i tak nasza jazda zależy często od modelu pojazdu, który prowadzimy. Są auta, którymi jazda to przyjemność, a są takie, którymi zupełnie się nie da jeździć. Oprócz tego pościgi są raz fajne, a raz strasznie irytujące. Chyba pierwszy raz chciałem krzyczeć „JP na 100%”, bo niekiedy ucieczka stawała się wręcz niemożliwa, szczególnie na 5 poziomie wykrycia, gdzie snajper na helikopterze robi co sekundę sito z naszego pojazdu, a unieruchomienie helikoptera z wykorzystaniem hakowania nie zawsze mogło się udać, chyba, że zdecydowaliśmy się zatrzymać auto. Dlatego zdarzało mi się, że już będąc świadomym, że dalej moje auto nie pojedzie, wysiadałem z niego i zabijałem z ogromną złością panów w niebieskich mundurach. Ucieczki przed policją i przestępcami często bywają również niesprawiedliwe. Kiedy już myślimy, że zgubiliśmy pościg, nagle pojawia się znikąd jakiś wóz i wszystko zaczyna się od nowa. W grze, w której pościgów jest bardzo dużo, takie małe szczegóły sprawiały, że zamiast się dobrze bawić, często tylko się irytowałem.
Walka i model skradankowy ogólnie rzecz biorąc jest na plus. Miejscami jest on zbyt prosty i często nie wykorzystuje swojego potencjału. Jeśli ktoś chce się tylko i wyłącznie skradać, może się nudzić, bo elementów otoczenia które można wykorzystać tak, żeby odwrócić uwagę jest mniej niż elementów, które działają tak, żeby zabić kogoś. Ja w pewnym momencie przestałem używać elektroniki, bo poświęcałem na to zbyt wiele czasu niż w przypadku, kiedy chodziłem z pistoletem z tłumikiem i zabijałem wszystkich jednym strzałem w głowę. Było to szybsze i przyjemniejsze. System osłon z kolei raz działał dobrze, raz gorzej. Raz mogłem się podnieść do góry i zastrzelić przeciwnika, raz natrafiałem na niewidzialną ścianę. Korzystanie z kamer do oglądu pola bitwy raz było fajne i mieliśmy na to czas, a raz nie mogliśmy ich użyć, bo wróg już na nas nacierał, a chwila zwłoki kończyła się naszą śmiercią. Ogólnie uważam, że walki były nieco za szybkie, żeby móc w pełni rozkoszować się hakowaniem otoczenia, szczególnie wtedy, kiedy skradanie się skończyło i pozostawała tylko zabawa w Rambo. Spowolnienie czasu kończyło się momentalnie, więc zamiast go używać do zabijania przy pomocy zhakowanych rzeczy, lepiej było po prostu zastrzelić tylu ilu się da. Oprócz zwykłych przeciwników byli również lepiej opancerzeni. Ja rozumiem, że kamizelka kuloodporna potrafi ochronić człowieka, ale czy naprawdę przy 5 strzałach z bliska w pierś przeciwnika w kamizelce z wykorzystaniem strzelby jest on w stanie przeżyć? Wątpię.
Na sam koniec jeszcze o misjach pobocznych i znajdźkach. Mało w nich było fabuły, a więcej gry, więc dlatego mówię o nich właśnie teraz.
1. Zadania macherów – Na początku mogą bawić, później są szalenie nudne i irytujące. Jest ich na tyle dużo, że w pewnym momencie po prostu się z nich rezygnuje. Są jedynie dostarczycielem expa i pieniędzy, a tych nam od pewnego momentu zupełnie nie brakuje i nie ma na co ich wydawać. Kupowanie aut w tej grze to coś dla mnie nie zrozumiałego. Po co mam wydawać na nie pieniądze jak kilka dobrych jest dostępnych za darmo, a te lepsze mogę ukraść? No właśnie. Chyba jedynie misje z niszczeniem kryjówek gangów są interesujące, bo tam możemy sobie postrzelać. Tylko tu też mam pewien problem, bo zamiast zabijać przywódcę gangu, często mamy go po prostu znokautować. Nie wiem jaki jest sens pozostawiania go przy życiu, szczególnie, jak chwilę wcześniej wybiliśmy jego cały gang. Po co on ma żyć? Żeby iść do więzienia? Na prawdę? To pozostałych 20 gangsterów nie mogło iść do więzienia jak on? Słabo to rozwiązali.
2. Handel z bronią – Musimy otworzyć garaże w których są skrzynki z bronią i wiadomości głosowe z których dowiadujemy się nieco o handlarzach bronią. Całkiem udane misje poboczne z satysfakcjonującym finałem. Miała być rozpierducha i była.
3. Kody QR – Zostawione przez DedSec z których dowiadujemy się nieco o samej grupie. Bez tego praktycznie są dla nas anonimowi. Pomysł dobry, ale trochę mnie irytowało ciągłe szukanie odpowiedniej kamery. Wykonałem te misje z dużą pomocą YouTuba i nie wstydzę się tego. Po odkryciu wszystkich dostajemy bardzo słabą misję od DedSec i hakujemy jakiegoś leszcza.
4. ctOS Breaches – Nie pamiętam jak to się nazywało po polsku. W skrócie znajdujemy jakąś jednostkę ctOS, hakujemy ją i biegniemy na czas do 4 kolejnych. Dla mnie prawie najgorsze zadania poboczne w grze. Strasznie irytujące i niekiedy dość trudne do znalezienia. Gdyby nie wiadomości głosowe dotyczące początków ctOS to nie opłacałoby się ich robić.
5. Handel ludźmi – NAJGORSZA RZECZ NA ŚWIECIE! Dlaczego? Ponieważ jest zrobiona na odwal się. Ot jedziemy do jakiegoś gościa, który gada przez telefon, hakujemy go, dostajemy współrzędne do jego mieszkania, gdzie znajduje się teczka z dokumentami potwierdzającymi jego udział w handlu ludźmi, jedziemy do mieszkania, hakujemy system, zabieramy informacje z teczki (jakimś magicznym sposobem) i koniec misji. Dialogi są beznadziejne, nic w tych misjach nie ma do roboty poza przejechaniem z punku A do punku B. Koszmar.
6. Szukanie mordercy – Raptem 6 misji w których szukamy psychopaty mordującego kobiety i zostawiający ciała w różnych miejscach, często w ciekawej scenerii i z nieraz interesującą wiadomością głosową do zebrania. Początkowo mi się właśnie to najbardziej podobało, bo miało swój klimat i chciałem, żeby tych misji było więcej. Niestety finał i złapanie mordercy jest całkowicie rozczarowujące. Powiem tyle, że niczym się nie różni od randomowego uprzedzenia przestępcy na ulicach Chicago.
7. Naruszenie prywatności – Najlepsza rzecz w tej grze moim zdaniem. Dostajemy się do systemu i zaglądamy do czyjegoś mieszkania. Często sceny, które widzimy są albo drastyczne, albo wzruszające, albo zabawne. Jest ich całkiem sporo i dobrze się przy nich bawimy. Mamy zawsze możliwość zhakowania czyjegoś konta i tylko od nas zależy, czy chcemy to zrobić czy nie. Bogatemu frajerowi zabierzemy pieniądze, ale czy komuś choremu na raka również? To już nasz wybór. Tutaj brakowało mi możliwości pomocy pewnym osobą. Chciałbym, żeby w kolejnej części dali nam możliwość przelewania pieniędzy na czyjeś konto i bycia takim Robin Hoodem. Bo czy nie byłoby fajnie, gdy słyszymy, że facet chorujący na raka nie ma pieniędzy na leczenie i możemy mu pomóc? I ta nie mamy na co wydawać tych pieniędzy, a dobry uczynek byłby miłym dodatkiem.
Oprócz misji pobocznych i dodatkowych mamy 100 punktów turystycznych do odwiedzenia i odblokowania opisów tych miejsc. Niektóre są lepsze, niektóre gorsze. Fajne są przede wszystkim te, które odwołują się do Ala Capone i czasów prohibicji. Żałuję tylko, że zebranie wszystkich nie jest jakoś lepiej nagrodzone, niż tylko zwykłą trofką, którą można sobie wsadzić w tyłek.
I tyle. Chyba niczego nie pominąłem. W porównaniu z fabuła, gameplay wypada przyzwoicie, ale wolałbym, żeby misje z wątku głównego były dużo bardziej zróżnicowane, bo często wieje nudą. Całą grę się skradamy lub ścigamy, więc przydałaby się jakaś odmiana od tego w głównych wątkach. W GTA V potrafili nudne zadania urozmaicić, tutaj nudne zadania są nudnymi zadaniami do końca.