Watchmen: The End Is Night to prosta, tania i budżetowa produkcja. Gra polega na bieganiu przed 
siebie i maszkowaniu w kółko tych samych kombinacji na tych samych przeciwnikach. Gra jest do 
bólu schematyczna i monotonna. Wbrew pozorom, gra się przyjemnie. System walki jest prosty, ale 
satysfakcjonujący. Grafika jak na budżtówkę ładna i klimatyczna. Animacja nierówna- walki wręcz i 
finishery wyglądają nieźle, ale gorzej walki i finishery przy pomocy broni. Brakuje też animacji 
podczas rozmów- żadnych ruchów warg, czy gestykulacji. Ścieżka dźwiękowa monotonna, nie 
powala. Plus za Wilsona i Haleya w rolach głównych. Czas trwania gry jest śmieszny- można przejść 
obie części przy jednym dłuższym posiedzeniu. 
Watchmen to świetna baza na grę, na coś zbliżonego do Batman Arkham Asylum- połączenie akcji, z 
platformerem i przygodówki z elementami sandboxu. Niestety twórcy ograniczyli się tylko do akcji. 
Levele to prosty system korytarzy, elementy zręcznościowe nieistnieją (tudno nazwać zręznościówką 
coś co ogranicza się do nacinięcia przycisku Use przy każej przeszkodzie do przeskoczenia, 
pominięcia, czy wdrapania się). Levele są wtórne, wachlarz przeciwników składa się tylko z trzech 
wariacji (zwykły oponent, duży, silny grubas i wojująca prostytutka), podobnie jak ich design. 
Gra jednak sprawdza się jako "relasator"- prosta, wręcz prymitywna gra szybko zapewniająca 
rozrywkę. To bardzo oldschoolowa nawalnka podobna do tych które znamy z salonów gier. Jeżeli 
lubisz niewymagającą rozrywkę, walkę typu 1 (a właściwie 2) vs 100 i lubisz Nocnego Puchacza, czy 
Ronschaha, to gra powinna się spodobać. Nieoczekuj nic więcej.