Niedawno zdobyłem klasycznego Tygrysa. Jakaż była moja radość. Po chwili radość zastąpiło totalne wk......wienie i frustracja. Czy istnieją granice głupoty twórców gier? Raczej nie. Szybko się przekonałem, że granie w tę grę Tygrysem można przypłacić znerwicowaniem. Na 10 gier losowych tym pojazdem 6 razy można spotkać czołgi......9 poziomu co skutkuje, że nasz mechaniczny potwór staje się w tym momencie wydmuszką będąc często na szarym końcu. Pomijam już totalny brak realizmu (walka tygrysa z czołgiem powojennym). Spróbujcie zagrać sam na sam z takim czołgiem. Skutek będzie taki, że po 15 sekundach traficie do krainy wiecznych łowów. Tygrys nie ma prawie w ogóle żadnych szans. Grając takim losowaniu pozostałem blisko bazy po czym po 2 minutach zostałem zniszczony ze 100 metrów przez nowoczesny czołg. Pojazd, który był podczas II wojny postrachem aliantów staje się niemalże totalnie bezużyteczny, przez co CAŁA GRA TYM PIĘKNYM CZOŁGIEM TRACI SWÓJ UROK. A w grze chyba chodzi o to, żeby czerpać z niej przyjemność a nie frustrację. Do tego dochodzi fakt, że przeciętna naprawa tygrysa kosztuje 14 tys. Trzeba zagrać kilka razy czołgiem niskiego poziomu, żeby zdobyć taką sumę. Przez łopatologiczny system tej gry przeciętny gracz jakim bez wątpienia jestem nie ma szans wygrać Tygrysem dwa razy pod rząd. Najzabawniejsze jest to, że grając Hetzerem (uwielbiam go, mam na nim Asa pancernego), rzadko kiedy trafiam na pojazdy 6 poziomu tak jakby twórcy gry chcieli nas zniechęcić do grania na wysokich poziomach. Masakra.