hollywoodzkie produkcje, a nawet sposób realizacji-niestety tych gorszych. Ta historia jest po prostu sztuczna, a upośledzeni aktorzy (najbardziej naturalni w tym filmie, nomen-omen), zostali wykorzystani do stworzenia pozorów jej autentyczności. Najgorsze, że wyczuwam tu bardziej chęć zysku producentów, niż zwrócenia uwagi na problem tych osób i dlatego czuję jakiś niesmak.
jestem aboslutine tego samego zdania, strasznie naciagana przemiana bohatera. nie wiem skąd zachwyt...
Ten film uczy wrażliwości na innych ludzi. Jego odbiór, myślę, zależy od indywidualnych cech każdego człowieka. Jeden oceni go jako szmirę, drugi jako arcydzieło. Tu nie chodziło o chęć zysku, tylko zwrócenie właśnie uwagi na problem upośledzenia i na to jak tacy ludzie odbierani są w społeczeństwie. W tym filmie występuje pełen naturalizm. Nie ma tu przesłodzonej historyjki o upośledzonym Georgu, który zjednuje sobie wszystkich ludzi. Jeśli zauważyliście, to większość osób z którymi ten upośledzony chłopak się spotyka - traktują go jak intruza w ich życiu, jak pariasa. Jeżeli ktoś jeszcze nie widzi fenomenu tego filmu, polecam obejrzeć go po raz kolejny.
właśnie w tym problem, że widać to jak na tacy, więc nie ma po co oglądać drugi raz. ckliwa historia przesłodzona kilkukrotnie a do tego wszystko pokazane tak dobitnie, jak dla głupka. dlatego ten film ciężko się ogląda. scena po scenie są bardzo naciągane w kierunku tej ckliwości. i jeszcze ta wchodząca muzyczka... film dla jakiejś średnio rozgarniętej babci w stylu "ojezu, jakaż to piękna historia". zupełnie nie mogę się zgodzić z opinią, że jest tam pełen naturalizm i nie ma przesłodzonej historyjki. aha i momenty, w których ma być śmiesznie, są po prostu słabe i na siłę, jak cała reszta. film jest sztuczny.
ah i bardzo proszę, nie odbieraj tego jako atak, bo większość ludzi, gdy się z nimi ktoś nie zgadza, odbiera to jako atak. spróbuj spojrzeć na ten film jak na sztuczne komplementy. został on zrobiony na podobnej zasadzie jak sztuczne słodzenie komuś, żeby było miło. tutaj historia jest na 500% naginana, żeby było tak ojej...
Fajna historia, momenty nieprawdopodobne się zdarzały, ale ja traktuję ten film jako bajkę dla dorosłych i przymykam oko. A jeżeli ktoś mówi o zysku producentów, co jest straszną bzdurą, to niech obejrzy jeszcze jakiś film pana Van Dormaela i przekona się, że "Ósmy dzień" jest historią bardzo w jego klimacie :P