z tego nie mógł powstać dobry film.
no bo co jest fajnego w życiu menela, pijaka który umie pisać???
natomias sam miki zagrał całkiem w pytke biorąc pod uwage fakt, ze zagrał alkoholika będąc abstynentem i brzydząc sie alkoholem
"z tego nie mógł powstać dobry film.
no bo co jest fajnego w życiu menela, pijaka który umie pisać???"
- mądra refleksja. Podobnie jest z "8 i pół" (niemoc twórcza) czy też "Dolce vita" = Życie jest piękne (próżność i głupota mieszczan).
Z oceną tego typu filmów trzeba BARDZO ALE TO BARDZO UWAŻAĆ. Dużo osób łapie się w pułapkę "ee film mnie nie rozerwał, nie poczułem się po nim świetnie" a zatem słaby film. Jeśli ktoś traktuje kino jako czystą rozrywkę to faktycznie się srogo zawiedzie, jednak w "Ćmie barokowej" chodziło o coś innego: o pokazanie jak niejakie jest życie alkoholika - od kieliszka do kieliszka a między czasie myślenie o kieliszku, wszystko podporządkowane jednemu - BY SIĘ NAPIĆ, bo "tylko to umie robić dobrze". Ten film to taka łagodniejsza (mimo wszystko) wersja Zostawić Las Vegas.
Jedynie co w Ćmnie mnie drażniło, to zbyt zmanierowana postać głównego bohatera - którego drażni obnoszenie się z maczyzmem a sam tak się zachowuje i to jeszcze do n'tej potęgi. Mam wrażenie, że aktor przesadził.
Był sobie Bukovsky, ale jego twórczość nie dotarła do dzieci z gimbazy. Aktorstwo Rurki i Dunaway też nie. Współczuć.