PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=712573}

Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie

Rogue One: A Star Wars Story
2016
7,4 168 tys. ocen
7,4 10 1 168168
7,1 58 krytyków
Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie
powrót do forum filmu Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie

Disney trolluje

ocenił(a) film na 5


Disney jest niesamowity. Z jednej strony dba z niesamowitym serduchem o rodzime produkcje, przede wszystkim o animacje i ich aktorskie remaki, dając im to, co najlepsze: od fenomenalnego wykonania, przez śmietankę aktorską, aż po wizualne fajerwerki. Z drugiej jednak strony, franczyzy wykupione przez niego to wredne trollowanie fanów: zarówno komiksy od Marvela, jak i Gwiezdne wojny to blockbustery robione w sposób taśmowy - odcięte kupony nie lądują w koszu, lecz odcina się od nich kolejne, kolejne i jeszcze jedne!
Po Przebudzeniu Mocy powiedziałem sobie jedno: nie pójdę na następne Gwiezdne wojny do kina, bo nie mam zamiaru uczestniczyć we wznawianiu serii w taki sam sposób, z tymi samymi wrednymi chwytami i z hollywoodzkim zapleczem, które sprawia, że ogląda się to jak dowolny blockbuster w kosmosie. Dobrze zrobiłem.
Rogue One stara się być inny niż wszystko, co ludzie widzieli do tej pory i co było sygnowane marką Star Wars. To staranie polega jedynie na przyjęciu quasi wojennej estetyki i zaniżeniu lotów przygody do pułapu osiągalnego jedynie dla szarych, prostych ludzi, którzy nie bardzo rozróżniają Imperium od Rebelii i chcą mieć po prostu święty spokój, chcą żyć normalnie. Quasi estetyka wojenna, bo niestety Szeregowiec Ryan to to nie jest. Owszem, mnóstwo tu bezpośredniej wymiany ognia, infiltracji, sabotażu, zasadzek, zakłócania przeciwnika itd. Gra to jedynie na plus, bo poprzednie filmy z serii cierpiały wręcz na niedobór dobrych, batalistycznych scen, które nie rozgrywają się w kosmosie i nie polegają jedynie na naparzaniu się statków kosmicznych wielkich jak powiaty. Mało w tym jednak ikry, nie da się uciec od dziwnego wrażenia, że ci faceci strzelają do siebie laserami i padanie na glebę przypomina udawanie trupa w zabawie na podwórku. Może przeszedłbym koło tego bez kręcenia nosem, ale ten kryzys pogłębia zły Hollywood, który widoczny jest praktycznie wszędzie, a zwłaszcza w przekrętach scenariusza. Cóż z tego, że ktoś chce się poświęcić w imię wyższych celów, skoro jest to niewidomy Azjata, który kilka scen wcześniej rozgromił kohortę wroga, strzelając na chybił trafił, bo "Moc jest z nim!". Ani to śmieszne, ani to sympatyczne, jedynie wywleczone z jakiejś starej, zakurzonej księgi stereotypów. A oprócz rzucającego komunałami samuraja znajdzie się również: mający wielkie ambicje i serce czarne jak maska Vadera arcy villain, król ciemności i perfidnie zły człowiek zwany Dyrektorem Krenniciem, wielki, wesołkowaty droid, który robi i za Chewiego i za C3PO, gość, który przeszedł na dobrą stronę i poświęca życia na ołtarzu dobrych serc, pilot-zawadiaka, którego zmienia pewna dziewczyna, pewna dziewczyna, która ma głęboko w dupsku zawieruchę w kosmosie, dopóki scenariusz nie każe jej wziąć jakiegoś niewidzialnego i ciężkiego brzemienia na ramiona i poświęcić się, bo "tak by chciał ojciec, którego prawie nie pamiętam i który przez pół życia nie był obecny w moim życiu", psychopatyczny i szurnięty, dawno niewidziany znajomy, który popycha akcję dalej jakąś wyszukaną informacją, a potem ginie i cameo jakiejś znanej postaci z marki, tak aby fani mogli pisać: "Wejście Vader miażdży system!". I te slapstickowe postaci rodem z kreskówki napędzane są przez jeszcze bardziej slapstickowe zwroty akcji, które nie tak dawno miały miejsce na ekranie. Znowu najważniejsza jest jakaś tajemnicza wiadomość, znowu silna kobitka musi wziąć sprawy w swoje ręce, znowu ktoś buduje Gwiazdę śmierci, znowu jakiś łowca przygód-pilot ma za kompana dwumetrowego siłacza i znów bierze na swój pokład przypadkową zbieraninę charakterów... Serio? Rok po Przebudzeniu Mocy oni mają czelność serwować znowu to samo?
I żeby to było zajmujące, żeby sceny batalistyczne miały kopa jak i Spielberga, żeby było czuć w tym pierwiastek ludzki, żeby śmierć każdego bohatera wywoływała pustkę, a fabuła nie była jedynie czymś dopisanym na zasadzie: "Cholera, wiecie, że bazujemy na JEDNYM dialogu z Nowej nadziei?!". Pretekstowa fabuła boli tym bardziej, że niby coś się dzieje, ale to jest to tak generyczne, że po odpaleniu nowego Star Treka o wiele bardziej potrafię zżyć się z bohaterami i z wywalonymi na wierzch gałami oglądać ich losy. Niby jest kilka fajnych scen bitewnych, ale poprzedza je szybkie domykanie wątków, polegające na uśmiercaniu po kolei bohaterów i to w tak absurdalny i "dramatyczny" sposób, że nawet Bay w swoim Armageddonie nie powziął się na coś takiego. Niby seria staje się bardziej ludzka, bardziej przyziemna, pokazuje dramaty ludzkie wobec międzygalaktycznej wojny, ale polega to jedynie na tym, że widzimy cierpienie i śmierć przypadkowych osób i...tyle. Nawet główna bohaterka, która początkowo opiera się obraniu którejś ze stron konfliktu, nagle, pod wpływem dziwacznego impulsu wybiera poświęcenie się dla dobra sprawy, za wszystkich i za wszystko, podbudowując morale zbieraniny żołnierzy przemową z najgorszych pro-amerykańskich pompa-filmów. A scenę wcześniej prychała w twarz Andorowi i pytała, dlaczego niby ma komukolwiek pomagać niż ratować swojego ojca.
Ale jak widać fanom wiele nie trzeba. Wystarczy podać ten sam schemat fabularny w "przewrotowej" konwencji, opatrzyć film fajnym wejściem Vadera (które rzeczywiście było fajne i wreszcie czuć było potęgę Mocy z jego strony, no, ale nie ma się co oszukiwać - plany Gwiazdy śmierci na dyskietce i kreskówkowa ucieczka przed Vaderem - sic!) i powtarzaniem jak mantry słów: Moc i Nadzieja. Przybiera to szczególnie komiczny charakter, gdy niewidomy Azjata klepie swoje modlitwy i np. żaden pocisk go nie trafia albo włącza się mu kill strike. To samo dotyczy samej nadziei.
- Te plany to nasza przyszłość...
- Nie, to nasza Nadzieja!

-Co nam pozostało?!
- Nadzieja!

-I co teraz? Jak zniszczymy to cholerne pole ochronne?!
- Nadzieją!

a w tle przyklejona komputerowo twarz Fisher i Tarkina...

Nie wiem, czyja to wina, ale ktoś bardzo nie chce, aby to uniwersum wyglądało inaczej. Jeśli już pojawia się jakiś pozytywny element, nowy, nadający się do rozwinięcia, nagle buum! klisze i chwyty z kina klasy-B oraz komiksów pokroju Flash Gordon wkraczają na scenę i zaczyna się wiejski festyn żenady. Przykro mi, ale nie widzę absolutnie żadnych perspektyw dla marki Star Wars. To miał być spin-off całkowicie poza główną serią. To jest Nowa nadzieja i nawet bohaterowie perfidnymi i bezczelnymi hasłami to potwierdzają:
- To jest wasza NADZIEJA, widzowie. Oglądajcie nas!
Rozczarowuje tym mocniej, że opinie naprawdę wskazywały, że podczas seansu mógłbym się poczuć jakbym grał w Battlefronta. Na szczęście opinie internetowe liczą się dla mnie tak samo jak kolejny film z serii SW dla Disneya. Bojkotuję kolejne części.

użytkownik usunięty
katedra

"Znowu najważniejsza jest jakaś tajemnicza wiadomość, znowu silna kobitka musi wziąć sprawy w swoje ręce, znowu ktoś buduje Gwiazdę śmierci, znowu jakiś łowca przygód-pilot ma za kompana dwumetrowego siłacza i znów bierze na swój pokład przypadkową zbieraninę charakterów... Serio? Rok po Przebudzeniu Mocy oni mają czelność serwować znowu to samo?" - najważniejsze było znalezienie sposobu na zniszczenie gwiazdy śmierci, tutaj każdy ma swoją rolę w tej misji, nie tylko Jyn, nie ktoś tylko Imperium, w Przebudzeniu Mocy nie było żadnego budowania, Jaki łowca przygód-pilot ? Cassian ? Był Żołnierzem Rebelii, a fakt że towarzyszy mu K2SO od czyni go podróbą Chewbacci, reszty nawet nie czytam... Tak idiotycznego i naciąganego porównania Łotra 1 do Przebudzenia dawno nie widziałem, takich samych porównań można doszukać się w prequelach

A bojkotuj se kolejne filmy, zdziwię się jeżeli pójdziesz na Ostatniego Jedi

ocenił(a) film na 5

Nie czytaj, nikt ci nie każe.
Pewnie po roku obejrzę i wystawię jeszcze niższą ocenę za powtórkę z Imperium. No, ale w sumie się cieszę, dopóki fani łykają każdą kupę do Disneya sygnowaną znaną marką, dopóty Disney ma kasę na świetne animacje.

użytkownik usunięty
katedra

O zaraz tam łykają, nie trolluj

ocenił(a) film na 5

Klasycznie pozamiatałem w dyskusji około fimowej

użytkownik usunięty
katedra

Jesteś bardzo pewny siebie

ocenił(a) film na 5

Dziękuję