Mimo iż film jest dobry, nie odmówię sobie iście nadwiślańskiej przyjemności wytknięcia paru jego wad.
- Trochę na siłę było dołączenie Donniego Yena i jego kompana do ekipy.
- Nagłe zakończenie, film nie miał szansy wybrzmieć w ostatnich minutach. Ostatnie cięcie było wręcz brutalne.
- Zupełnie od czapy wątek tego czegoś weryfikującego intencje w bazie Foresta Whitakera. Czemu to miało służyć? Było dziwaczne i nie miało na nic wpływu.
- Nie podobał mi się redesign kostiumu Vadera i transportowców imperium. jednak o ile jestem w stanie zrozumieć logikę przemawiającą za tym pierwszym, o tyle nowy wygląd imperialnych transportowców zupełnie mnie konfunduje. Po co?
- Wzmianka o wojnach klonów oraz ujęcie pokazujące rozczłonkowane ciało Vadera przypomniało mi o koszmarnej nowej trylogii Lucasa - są to wspomnienia, które wolałbym, żeby nie były wydobywane na wierzch ani przy seansach SW ani przy żadnej innej okazji.
- Koszmarne CGI Tarkina. O ile w planach ogólnych dawało to radę, o tyle w subiektach wyglądało tragicznie, szczególnie gdy się odzywał.
- Odrobinę mdła Felicity Jones.
- Bardzo słaby i nudny antagonista. Nie ma w nim zupełnie niczego ciekawego. Całe szczęście w filmie obecni byli też Vader i Tarkin, więc trochę nadrobili ten akurat mankament.