Moje potrzeby widza-fana zostały zaspokojone, niestety wychodząc z kina nie było o czym za specjalnie rozmawiać. Nie ujęła mnie żadna historia, bohaterowie szarzy, zwykli, dziwne to uczucie, w którym robot ma najlepszą rolę w filmie... Do tego te niszczyciele imperium, chyba w żadnym filmie nie były tak klockowate jak w "Łotrze". Rebelia na plaży przypomina chaos jak w Zatoce Świń a żołnierze obdartusów. Star Wars zaczyna mi przypominać kolejny niemiecki model Passata. Nowy, stary, taki sam. Mam wrażenie, że brakuje tam polskiej duszy, dumy, rozpierduchy.