Film fajny no ale nie przesadzajcie, że od Przebudzenia Mocy lepszy.
Nie? Miała oryginalniejszy pomysł i lepszy koniec. No i w Dooku, Imperator, Grievous, Vader w jednym filmie :D Do tego świetny Obi-wan.
Tak? no i? dla mnie dalej miała ta część słabe dialogi, aktorstwo Hayden niby lepiej ale nie przesadzajmy że lepiej od Daisy Ridley zagrał... Portman też wkurzała. Niby mrocznie ale wyglądało to sztucznie jak w ostatnim Hobbicie... jedynie walka Yody z imperatorem w filmie jest dobra i rozkaz 66 reszta średnia... walka Obi Wan vs Anakin śmieszy z każdym kolejnym seansem ta mimika Haydena no koszmar...
lepszy koniec? no nie wiem? nie wzruszyłem się pod koniec nawet wiedząc że urodzili się Luke i Leia a Padme zmarła. Za to w TFA widząc Luke'a poszły mi łezki bo po tylu latach chwyciło to moje serce...
Dooku? a wiesz że większość scen tych nie grał Christopher Lee? był już wtedy w podeszłym wieku i to jest wygenerowane komputerowo tak jak w BPA myślisz że na planie Christoper Lee tak wywijał? no nie bardzo...
Evan McGregor ratuje większość filmów nic nowego.
Dla mnie dalej Stara trylogia >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> TFA>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Prequele no sorry
O ile Stara Trylogia była prostolinijna i baśniowa wręcz, tak w prequelach pojawiły się elementy, które kupiłem od razu i które sprawiły, że patrzę na nią dużo przychylniej m.in gnuśniejący, konserwatywny Zakon Jedi, którego niedługo nadejdzie kres, co na początku Trylogii jest delikatnie, acz ładnie skonfrontowane z bardziej radykalną postacią Qui-Gon Jinna.
Dużo ciekawsze jest pokazywanie raka toczącego Republikę i Jedi, jak to wszystko się wali pod własnym ciężarem, jakie to jest słabe... niż bandę rebeliantów która toczy walkę ze świetnie zorganizowanym i uzbrojonym po zęby Imperium. Imperium - zło, Rebelia - dobro. A jak budujesz najpotężniejszą kosmiczną fortecę to nie zapomnij wsadzić tam słabego punktu który rozwali ją jednym strzałem. Punkt ten odnajdą w planach wojskowi Rebelii w jakieś pół godziny podczas gdy przez miesiące budowy i testów inżynierowie i wojskowi nie zwrócili na to uwagi. Bo to Imperialni - czyli patałachy... Kupuję konwencję i klimat, b. lubię niektóre postacie, klasyk i kult, pierdu pierdu, ale stara trylogia jest często tak rozbrajająco głupia... i głupsza, a usprawiedliwianie ich wad względem prequeli celowością, jest moim zdaniem tanią wymówką.
Oryginalna Trylogia ma masę wad oraz niedociągnięć i wcale nie odstępuje pod tym względem prequelom. W wielu aspektach pojawiają się nawet korelacje, jak np. drewniany Luke (te jego jojczenie w Nowej nadziei…) i Anakin w "Ataku klonów". Czasem sobie myślę, że Christensen obejrzał OT i zrobił wszystko, aby oddać w swojej postaci jak największe podobieństwo do filmowego syna.
Tło wydarzeń, ich wielowarstwowość tak naprawdę budują głębię świata (coś, co dla ST dopiero mogło zrobić Expanded Universe i to z bardzo różnymi efektami). Wreszcie można powiedzieć, że rzeczywiście widzimy świat, a nie tylko jego pretekstowy wycinek, jak to było w ST.
Warstwa bajkowa wciąż w niej jest, dzieciaki wciąż dobrze się na tym bawią, bo tak naprawdę nie skupiają się oni na polityce, choćby była ona jak najprościej przedstawiona bez zagłębiana się w zbędne detale, a na tym, co przysparza frajdę: wielkie emocje podbudowane przez muzykę Johna Williamsa, wątek 9-letniego Anakina, wyścig ścigaczy, pojedynek Maulem z części 1, dziecinny komizm postaci (a przecież niegdyś OT była za to samo krytykowana), Bitwa o Geonosis, walki na miecze i Yoda w akcji z części 2, bitwy kosmiczne, nawet scenka z młodzikami i "zagubioną" planetą w AotC może się podobać, nie musi być to wyłącznie akcja, a to tylko kilka z tych elementów, które nadal działają, mają w sobie tego ducha i są zgodne z przygodową ideą Sagi.
"tak w prequelach pojawiły się elementy, które kupiłem od razu i które sprawiły, że patrzę na nią dużo przychylniej" ciekawe... Jako Dooku mówiłeś coś zupełnie innego. Wręcz krytykowałeś prequele, a teraz nagle ci się zmienił gust? no spoko... teraz czekam aż zaczniesz krytykować LOTR a wielbić Hobbita... Hobbit ma ten sam problem co prequele SW chociaż prequele SW wypadają dużo lepiej niż trylogia Hobbita
po drugie nie wiem czemu mi to piszesz skoro to i tak nie zmieni mojego punktu widzenia na prequele. Lubię je owszem, ale mają o wiele więcej wad niż TFA i Stara Trylogia.
Po trzecie, może Stara trylogia była kiedyś krytykowana a teraz nie jest. Więc nie wiem po co mi piszesz coś co było kiedyś.
Po czwarte stara trylogia i tak jest lepsza od prequeli za całokształt...
Fabuła TPM opowiada o Anakinie i siłą tej opowieści jest siła pewnych analogii z historią Luke`a. Wątki w TPM - powtarzają się. Wątki w AOTC i ROTS... WCALE. Nigdzie w Starej Trylogii nie ma śledztwa i opowieści szpiegowskiej jak w AOTC, nie ma intryg politycznych i senackich, nie ma wątku zakazanej miłości, nie istnieje też wątek zdrady, jak w ROTS, czy wątek przejścia na ciemną stronę głównej postaci. Realnie obie trylogie bardzo się różnią. Także dlatego prequele mają tylu przeciwników - bo bardzo odbiegły od klimatu i lżejszej fabuły starych epizodów.
Postacie w Nowej Trylogii: jest ich 10x więcej niż w Starej, a do tego jest multum nowych, które są ważne. Wymienię choćby kilka ważniejszych: Qui-Gon Jinn, Mace Windu, Bail Organa, Padme Amidala, Jango Fett, Hrabia Dooku, Grievous, Watto... Każda z tych postaci jest też lepsza i głębsza od tych, które ma do zaoferowania TFA.
Najbardziej egzotyczne i utopijne światy prequeli także biją na głowę wszystkie planety z TFA przygotowaniem, wyglądem i głębią ukazania. Te światy tętnią życiem, nie są pustynią z wioską (jak Jakku), czy żałosną planetką z jednym zamkiem (jak ta planeta z TFA). Coruscant (najważniejsza planeta Galaktyki) ma w TPM swoją premierę (poza urywkiem w specjalnej edycji ze Starej Trylogii, gdzie pojawiało się na dwie sekundy... ale pewnie nowi fani o tym nie wiedzą). Porównywanie Coruscant do Bespina, którego gdzieś się doczytałem przemilczę bo świadczy raczej o problemach ze wzrokiem... Naboo także jest zupełnie inne od Endora. Naboo to trawa, łąki, spokój powierzchni i śmiertelnie groźna podwodna otchłań, gigantyczne miasto utrzymane w barokowym stylu, bardzo oryginalny świat do rozpoznania w sekundę. A to coś "Hosnian Prime", czy jak się to miejskie `cuś` nazywa z TFA, pojawia się na 3 sekundy i równie dobrze mogłoby go w ogóle nie być bo wygląda to nijako.
Prequele są niezwykle oryginalne i świeże jak na uniwersum Star Wars. W czasach bez prequeli (które pamiętam) uniwersum było małe i dość żałosne, jak teraz za ery Disneya.
To wiń za to Lucasa że w Starej trylogii nigdzie tego nie ma..
Co z tego że w prequelach jest więcej postaci niż w starej trylogii? od kiedy ilość znaczy lepiej?
Tak bardzo egzotyczne i utopijne że po oczach wali mi to sztucznym CGI. Chyba ostatnio w tym prześcignął prequele SW a nawet Hobbita Bogowie egiptu mega ten plastik, dobrze że na tym w kinie nie byłem bo bym się porzygał.
Ja dalej wolę TFA niż mroczne widmo które uważam za najsłabszy film z serii. Nie przechodzi próby czasu, nudzi, Anakin to irytujący dzieciak, w sumie to samo po kolejnym seansie Kamień Filozoficzny mogę zdecydowanie stwierdzić o Potterze. Imo pierwszy seans i jak się go oglądało w roli ok. Z każdym kolejnym ten aktor powinien zdobyć złotą malinę...
Oryginalne i świeże tak bardzo że dano dialogi na poziomie M Jak Miłość :) no bo wątek romansidła tak wygląda... ok wątek Hana i Lei też irytuje w New Hope ale to co innego. Wiesz powtarzam ci lubię prequele ale potencjał cholernie mają zmarnowane szczególnie Mroczne Widmo bo tego filmu praktycznie mogłoby nie być, nawet nic nie stracisz jak nie obejrzysz. Poza finałową walką bo nic w niej ciekawego nie ma. Era disneya? hmmm na razie mamy dwa filmy w tym jeden dodatek do starej trylogii a drugi dopiero rozpoczął "coś" bo nie nazwę tego filmu wielkim. Bo nadal wolę starą trylogię od TFA. Więc trudno nazwać to erą disneya póki co.
I też patrzę na prequele przychylniej. Atakowi Klonów należy się za scenariusz max 3/10 a dałem 7. Bo nie patrzę imo na ten film przez pryzmat scenariusza a klimatu który i tak jest bardzo miałki momentami.
To akurat nie wina Lucasa, a ówczesnej technologii. Mówił w wywiadach, że stosunkowo ograniczało to jego wizję twórczą, a na zrealizowanie prequeli spacjelnie chciał czekać paręnaście lat aż ta pójdzie do przodu.
W takim sensie, że mamy tu więcej postaci, które mają role do odegrania, z własną historią, są trybikami napędzającymi maszynę, a nie samoistnymi no-name'mami, którzy ustępują miejsca bohaterom.
Dużą różnicę robi kręcenie kamerą cyfrową, co widać w braku charakterystycznej dla filmowej błony ziarnistości, szadzi, patyny. Widziałem przekonwertowane screenshoty by bardziej odpowiadały taśmie 35mm i wyglądają znacząco inaczej. Praktycznie jeśli zaś chodzi o makiety to w na pewno w MW i ZS jest ich więcej niż w klasycznej trylogii, w AK nie jestem pewien, ale też liczba makiet powinna być bliska sumie Epizodów IV-VI, jak nie większa. W Epizodzie III było ich naprawdę sporo, wg moich danych, ale podobnie jak w pierwszym i drugim makiety były i tak poprawiane komputerowo. Prawdę mówiąc w prequelach są one używane intensywniej niż w klasycznej trylogii właśnie ze względu na CGI. To czego naprawdę nie ma to tak zwany "matte painting", czyli malowane tła. Tego prawie w ogóle nie ma w prequelach i z pewnością nie w TFA. W prequelach, zwłaszcza w ZS jest też dużo mniej scenografii, właśnie dlatego, że zastępują ją makiety. Lepiej zrobić wnętrze kryjówki Grievousa w wersji biurkowej, obfotografować ją z wszystkich możliwych stron, a takiego Ewana nagrać na blue, green screenie, zaś tło ostateczne, czyli Utapau, wygenerować komputerowo. Tak samo jest z lokacjami ZS, w których nie pojawili się aktorzy, niestety (ale Abrams z niektórymi robi podobnie). To nie CGI jest problemem, bo ono wraz z makietami stoi na wysokim poziomie.
https://youtu.be/p0cpRamEur4
http://www.cracked.com/article_22906_6-dumb-aspects-original-star-wars-trilogy-y ou-forgot.html
http://boards.theforce.net/threads/practical-effects-in-the-prequels-sets-pictur es-models-etc.50017310/
http://www.slashfilm.com/star-wars-prequels-miniatures/
https://www.outerplaces.com/science-fiction/item/10918-star-wars-the-force-awake ns-had-more-cgi-than-the-phantom-menace
W czasach OT nie istniały jeszcze tak zaawansowane symulacje komputerowe, dlatego stosowano matte paintingi, czyli zwyczajnie płaskie malunki wklejane w kadr z aktorami z blue screenem w tle (Bespin, Dagobah, Endor, pokłady hangarów Gwiazdy Śmierci), albo nagraną już projekcję wideo (pościg ścigaczy z "Powrotu Jedi"), jak było często w ujęciach "z samochodu" w starych filmach Hitchcocka.
Wersje OT, a w szczególności Nowej Nadziei i Powrotu Jedi jakie dotychczas wyszły wyglądają jak g* szczerze mówiąc. Kompletny brak szacunku dla taśmy filmowej. Problemy z paletą kolorów, niski kontrast, upscaling z HD, zredukowane ziarno błony filmowej z nałożonym cyfrowym ziarnem, DNR, niekiedy rozmyty obraz.
Swoją drogą nie wiem, którą, dajmy na to, wersję Imperium oglądałeś, ale ostatnie edycje w wielu scenach zostały poprawione komputerowo (choć i tak w samej Bitwie o Hoth przez moment widzimy hologram Vadera, który wygląda jak rozmazany, niestarannie wycięty nożyczkami obrazek z gazety). Już sama animacja poklatkowa sprawia tam wrażenie nienaturalnej i niepłynnej, w wersji kinowej było jeszcze tak, że obiekty nałożone na projekcję tylną dodatkowo miały czarną obwódkę przy konturach.
Wątek romansowy w "Imperium..." to nie mniejsza katorga. Już "mam brudne ręce" "ja też mam brudne" Lei i Hana było gorszym tekstem od piasku a generalnie mało kto się z tego nabija. Pomijam już Hana żałośnie napalonego na Leię z bazie Rebeliantów. "But you didn't see us alone in the south passage. She expressed her true feelings for me" i te ich przekomarzanki na Sokole. Z tego brechtam najczęściej.
Ale to Lucas stworzył historię, miał pomysł. Zrobił najpierw klasyki, a potem niestety średniaki. I zrobił to specjalnie, bo wszystkie prequele są spod jego ręki. W takim razie to też wina technologii, Hobbit BPA czy Harry Potter i Książę Półkrwi (film) to przecież też wina technologii. Tłumaczono się brakiem czasu itd. Więc mnie to jakoś nie przekonuje
Mamy ale co nie zmienia mojej opinii przynajmniej i z tego co czytam do dziś nie tylko że wiele z tych postaci jest słabo zarysowanych
dobra pomińmy głównego bohatera bo znowu zaraz ktoś powie że się go czepiam
może zacznę od dobrze zarysowanych
Palpatine faktycznie ale to zasługa OT jego postać nie mogła być jakoś specjalnie nieudana.
Obi Wan ale to w głównej mierze zasługa Ewana McGregora. To postać grana przez niego ratowała drugą i trzecią część prequeli
Yoda ok wiem że znowu z Yodą męczę ale postać chyba jedyna w prequelach która poza Obi Wanem mi się najbardziej podobał wątek. Dla niego lubię oglądać prequele chociaż Yoda miał spory zmarnowany potencjał...
Teraz mniej udane
Dooku, Christopher Lee nie grał już większości scen więc jego postać nie wzbudza jakoś emocji. Był już w podeszłym wieku
Padme? wiesz co nie znoszę aktorki a postać jest dla mnie nudna. I nie tylko w prequelach. To głównie przez nią prequele też traciły a nie przez samego Haydena
Qui-Gon Jinn no tak na jeden film faktycznie chyba nie powinien się wliczać do całokształtu trylogii bo jest to rola w jednym epizodzie
Windu dla mnie postać drewniana a grał go Samuel L. Jackson i nawet nie wzbudza to emocji. Postać śmieszna dla mnie.
Grievous dużo to go nie było :) specjalnych emocji walka Obi Wan vs Grievous też nie wzbudziła we mnie
technologia się zmienia. No tak w epizodzie III to widać bo to mix kamery Mrocznego Widma i Ataku Klonów. Przy czym jest to mocno sztuczne... w epizodzie VII nic mi nie raziło. Ale efekty nie czynią oczywiście całego filmu to tylko tło. Poza tym zobaczymy jak wyjdzie ep. IX który ma chyba powstać na taśmie.
Przy Hobbicie CGI było sporym problemem a więc jednak jest. To teraz po TFA nie ma to znaczenia? no nie wiem dla mnie ma. Bo wolę jednak efekty które nie rażą
Dla mnie mniejsza, owszem zaznaczyłem że też mnie to razi, czy tam pocałowanie Luke'a przez Leię w Imperium co jest dla mnie chyba najgorszą sceną i jeszcze te zdziwienie Luke'a nie lubię tej sceny. Ale wciąż wolę takie coś niż rozmowy o piasku. Jak słusznie zauważyłeś Han był napalony na Leię no był i taki wątek mu pasował. Nie no, zawsze mógł gadać o piasku do Lei albo odwrotnie.
Dla mnie wątek romansowy w Imperium nie jest zły aczkolwiek mógłby być ostatecznie w Powrocie Jedi. Imperium Kontratakuje by na tym zyskało. Niestety w Ataku Klonów problem jest taki że albo wątek romansowy powinien być jako dodatek do wersji rozszerzonej mogła taka być w przypadku Ataku Klonów. Albo dialogi napisane od nowa, bo nie mówię że ten wątek romansowy powinien być usunięty, bo by się tego nie dało zrobić. Ale dialogi są żałośnie napisane.
Zrobił co specjalnie? Jak wspominałem ubogość efektów specjalnych i ograniczona wizja twórcza wynikała właśnie z technologii. Nie rozumiem porównania do Hobbita i Potterów, zwłaszcza że Lucas miał wystarczająco dużo czasu na tworzenie prequeli, poczynając od wstępnych konceptów, zarysów fabuły, po pisanie wczesnych wersji scenariuszy w latach 90 czy 3 letnie odstępy pomiędzy kolejnymi epizodami. Tenże "brak czasu" przypisałbym raczej do Starej Trylogii, która kłopotała się z większymi problemami podczas produkcji.
Lee uczestniczył we wszystkich swoich scenach, z wyjątkiem niektórych walk (pomijając close-upy i ruchy statyczne). Reszta to w zasadzie cały Christopher. Prawdę mówiąc więcej dowiadujemy się o jego postaci niż o takim Vaderze i Impku z OT.
Nudna w jakim aspekcie? Wiadomo, wprowadzenie żony Anakina było tak czy owak już tylko formalnością, ale uczynienie z niej królowej planety w kontraście z raczej ubogim, wzrastającym rycerzem Jedi było czymś oryginalnym, jak na tamte lata, w filmowej Sadze.
Qui-Gon pełni w "Mrocznym widmie" funkcję Jana Chrzciciela inaugurującego wybrańca, o czym niegdyś mówił świętej pamięci Roger Ebert. Mając porównanie Obi-wana jako mentora i Qui-gona, to ten pierwszy wydaje się bardziej nijaki i bez charakteru. Qui-gon Jinn cenił sobie niezależność i wiedział, kiedy ma wykonywać polecenia rady, a kiedy może je zakwestionować. Kenobi nie miał w porównaniu do swojego mentora w ogóle własnego zdania i to w rezultacie doprowadziło do tego, że Anakin przeszedł na Ciemną stronę, bo Obi-wan go przed nią nie potrafił uchronić, tylko cały czas uważał, że trzeba postępować zgodnie z kodeksem i wskazówkami rady Jedi, którzy w przeciwieństwie do jego mistrza nawet nie zgłębili tajników mocy, na tyle, aby potem móc po śmierci zachować swoją świadomość w Mocy i porozumiewać się ze światem istot żywych. Tak więc Qui-gon mimo iż gwiazda tylko jednego filmu tak jak Darth MAul albo Tarkin niestety nie jest postacią bezbarwną i nijaką. Jest wzorcowym przykładem stoickiego Jedi starej republiki, a nie samozwańczego obrońcy wartości, który w pierwszej chwili zawsze lapie za miecz i rusza na krucjatę jak Mace Windu. Ten z kolei nie wydaje mi się on śmieszny, jak już to skorumpowany przez własne idee.
Epizod III podobnie jak II był kręcony cyfrowo, bodajże nawet tymi samymi kamerami. Różnicę stanowi ilość detali i kolorystyka, która w Epizodzie III jest jak dotąd najbliższa swojej kinowej wersji. Atak klonów podobnie jak inne części zostały zmasakrowane jakościowo w edycjach bluray.
Wiesz moglibyśmy tak długo jeszcze gadać i choćbym szanował limit wypowiedzi i odpisywał ci na kolejne posty. Jeden drugiego nie przekona. Więc napiszę to tak kończąc. Szanuję twoje zdanie ale ja nadal wolę TFA niż prequele i nie przekonasz mnie do innego spojrzenia... Chyba że ep. VIII to będzie TESB vol 2 to wtedy może. Ale póki co nie mam obaw o to więc tyle. Dalej wolę wizję Disneya z małym potencjałem niż zmarnowane z potencjału prequele.
Tak :) faktycznie... To wyjaśnia dlaczego Atak Klonów i Zemsta Sithów rozmyślenia się na 3D bo wyszłaby papka z efektów moim zdaniem. Nie wiem jak wygląda coś na blu Ray bo nie mam... Planuję kupić ale mi to nie wychodzi. Bo najpierw muszę sobie zakupić plazmowy tv. Ale mam na DVD starą trylogię i jakość do dziś mnie zachwyca... Nie uważam że jest skopana więc nie sądzę by to było z blu Ray.
Coruscant miało swoja premierę w Trylogii Thrawn'a, Lucas tylko przeniósł planetę na wielki ekran za pozwoleniem Zahna.
To prawda, choć jej zwizualizowany obraz zobaczyliśmy dopiero w komiksowej adaptacji, ale mowiłem tu o jej premierze w filmowej Sadze. Poza tym wstępny koncept planety istniał jeszcze w pierwszych wersjach scenariusza RotJ i na szkicach McQuarrie'go, tyle że pod inną nazwą.
Nie nie są, irytujący Jar Jar, mały Anakin, plastikowe CGI... Mały chłopiec wygrywający NIEBEZPIECZNY WYŚCIG. No do tego tępe, głupie,drętwe do granic dialogi, przez to że aktorzy musieli je wypowiadać ich postacie w większości spadły do poziomu ów dialogów. Niby było dużo oryginalnych pomysłów ale i te ładne lokacje były psute przez jakieś gówno w CGI na pierwszym planie albo znikoma ilość udanych postaci było przyćmiewanych przez dwukrotną ilość tych dennych. No i klimat, do tego się nie przyczepię bo części 1-3 działy się w innych czasach więc to oczywiste że że był inny i jeśli ktoś uważa że "jedyny słuszny klimat gwiezdnych wojen" to ten z starej trylogii to automatycznie w tych filmach go przekreśla a punkt na plus dostaje TFA ale to sprawa bardziej subiektywna.
Fakt, to TFA miało sporo bezsensownych pomysłów, większość lokacji to zerżnięte i ulepszone wersje tych znanych nam głównie z Nowej Nadziei ale skoro były zrobione świetnie bo nie powiesz mi że powierzchnia starkillera, ten "mroczny" las i polatujący śnieg albo powierzchnia Jakku, pustynia i pełno wraków po ostatniej wielkiej bitwie Imperium z Rebelią nie wyglądają zarąbiście. Postacie w epizodzie siódmym nie były jakieś cudowne ale były żywsze i ciekawsze, no może poza hucznie zapowiadaną Phasmą (to była porażka) i poza Poem (za mało go było jak na jedną z głównych postaci). Łatwiej zapadały w pamięć. Efekty tu też były lepsze, film się szybko nie zestarzeje i za jakieś 10-15 lat kiedy 1-3 nie będzie zdatne do oglądania TFA będzie ciągle trzymało w miarę dobry poziom.
Co do historii, nie wiem czy jest co porównywać, napiszę to tak:
-Prequele, czyli ciekawa fabuła przyćmiona gównem.
-TFA, gówniana fabuła (no bo litości, mogli wymyślić coś lepszego i oryginalniejszego niż szukanie Luka i rozj*ebanie gwiazdy śmierci po drodze) z świetnymi aspektami technicznymi i dość udanymi postaciami które twórcy zapewne rozwiną raz z kolejnymi częściami.
Wydaje mi się że twórcy części pierwszych chronologicznie mieli też łatwiejszą robotę, wiedzieli jak historia się zakończy a wiele postaci było już gotowych w (TFa była to trójka z czego tylko Han miał długi epizod w filmie) (Obi-wan, Imperator, Anakin itd. no ale jak widać i to da się spieprzyć) Mieli po prostu pokazać jak powstało Imperium.
W TFA twórcy tą robotę mieli o dużo trudniejszą gdyż musieli zaspokoić starych fanów i fanów wywalonego do kosza rozszerzonego uniwersum i ściągnąć nowych, na dodatek wszystko tworzyli od zera, nowe postacie, dalsze losy starych bohaterów.
Jak dla mnie TFA jest lepsze bo mimo pomyłek i błędów twórcy mogą wszystko naprawić i zaserwować nam konkretną trylogię. Teraz po mojej litanii chciałbym wymiany argumentów, więc, napisz mi czemu sądzisz że TFA było gorsze od AK i MW?
Co ty wogóle chcesz od Małego Anakina ??????? . Niby dlaczego on jest irytujący ???????? . Chłopiec dobrze wdarł sie w swoją role, a ty gho sie czepiasz . TFA powinno sie z kanonu wywalić .
Nadal czekam na argumentację podobną do mojej. Co chcę? Szczerze to razem z Jar Jarem pasowali do tego filmu jak styl Tarantino do bajek Disneya. No toczy się wojna, giną doświadczeni ludzie zajmujący się daną rzeczą całe życie (ten wyścig, te walki pod koniec) a ośmiolatek wspomniany wyścig wygrywa w dodatku zarąbiście pilotuje, co z tego że całe życie siedział na jakimś zadupiu na pustyni a wy się czepiacie że Rey jest szybka i od razu włada mocą XD
Teraz przejdźmy dalej, "Niby dlaczego on jest irytujący ???????? . " Em, przeczytaj mój post drugi raz nigdzie nie napisałem że Mały Anakin był irytujący. Żebyś nie musiał tracić czasu zacytuję sam siebie:
"Nie nie są, irytujący Jar Jar, mały Anakin, plastikowe CGI..."
Czytanie ze zrozumienieemmm :)
Raczej denny CGI wyglądające miejscami jak z Playstation 2 nie może być zaletą :/
Perfekcja Rey to żenada. Natomiast Anakin już wielokrotnie startował w wyścigach i zawsze przegrywał. Wygrał tylko raz, dzięki Mocy.
TFA jest tak złe, że nawet Holiday Special jest lepsze. To już dużo mówi. A R1 świetne, tak jak pozostałe sześć filmów. TFA to jakieś nieporozumienie, które należy wywalić z kanonu, bo aż żal patrzeć, jak taka beznadziejna parodia nosi logo Gwiezdnych wojen...
"TFA to jakieś nieporozumienie, które należy wywalić z kanonu, bo aż żal patrzeć, jak taka beznadziejna parodia nosi logo Gwiezdnych wojen..."
Ocena 7/10. Dobry typ XD