Niestety zawiodłem się i to mocno. Po średnim siódmym epizodzie liczyłem na coś więcej, było gorzej.
Po pierwsze - tragiczna fabuła i dialogi napisane przez dwunastoletnich uczniów szkoiły podstawowej jako praca zaliczeniowa "zrób własną wariację na temat Imperium Kontraatakuje" lub całkowity brak dialogów, słabo nakrreślone postaci, brak jakiejkolwiek tajemnicy i zwrotów akcji, to kim jest Jyn wiemy od piewrwszych minut, tragiczne dialogi nt. anten i włączania przycisków w stacji która na szczęście stoi 20 metrów od statku, a co jakby tam jej nie było? cała operacja wzięłaby w łeb?
Po drugie - słabowita gra aktorska i postaci, które kompletnie nie pozostają w pamięci, nie żal niukogo, nie poczułem żadnych emocji jak ginął "jakiś tam mnich" który na cały film wypowiada z dwa zdania a tak cały czas bełkocze tą samą pseudo modlitwę o Mocy
Po trzecie - akcje przebijające Legolasa zjeżdżającego na mumakilu (ślepy mnich jednym strzałem rozwalający pół stacji, malutka korweta taranująca dwa ogromne krążowniki Imperium)
Po czwarte - momentami dziwne efekty specjalne i białe krążowniki wyglądające jak niepomalowane modele
I na koniec - komiczny (pierwszy) występ Dartha Vadera, którego pojawienie się i drętwe kwestie wywołały raczej zdziwienie niż strach, źle dobrany aktor, który porusza się z gracją pantery...
Ogólnie film przypominał mi niezależną wariację nt Gwiezdnych Wojen przygotowaną przez jakieś trzecioligowe studio w oparciu o brak scenariusza (zróbcie trzy akcje na trzech planetach i jak najwięcej rozpierduchy, sensu może w tym nie być)
Po tym filmie zaczynam doceniać VII epizod gdzie jednak był i klimat, i mrok, i tajemnica okrywająca główną bohaterkę oraz jej wrogów...