Film po prostu rewelacyjny, można go oglądać dziesiątki razy. Szczególnie cenię wersję piracką, film chodził pod tytułem "Nieomylny"- za niesamowitego lektora i dialogii, uwieżcie wersje orginalne z napisami czy bez są znacznie słabsze. Kopia ma już ponad 10 lat ale trzyma się nieźle (dobrze, że zasze dbałem o jakość i dobry nośnik). Ciekawe czy ktoś ją jeszcze pamięta?
Zazdroszczę. Zwłaszcza teraz.
W wersji producenckiej - replikant dowodzi swego... człowieczeństwa
W wersji reżyserskiej - nie.
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i przyniesionego mu do domu origami o kształcie jednorożca sugerującego, że sen został mu wdrukowany) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując w finale od śmierci... człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Pozostaje pustka.