Przyznam, że początkowo się wynudziłam. Poznajemy bohaterów, średnio zresztą sympatycznych, a akcja wlecze się niemiłosiernie. Zostawiłam włączony telewizor wyłącznie ze względu na aktorów (zobaczenie młodych De Niro, Walkena czy Streep warte jest tej nudy).
Ale kiedy bohaterowie wyruszyli na wojnę, coś się nagle ruszyło. Niby akcja dalej nie była specjalnie wartka, ale zmienił się mój sposób postrzegania filmu. Nagle stał się poruszający.

I chociaż przyznam, że nie do końca rozumiem, co właściwie stało się z Nickiem (stracił pamięć czy nie? jeśli stracił, to czemu wysyłał Stevenowi pieniądze? jeśli nie stracił, czemu nie wrócił do domu z Mickiem?), to jednak film zdecydowanie ma swój urok.
To nie jest prosta i wygodna w oglądaniu bajeczka, ale film skłaniający do pewnych przemyśleń i nawet jeśli nie do końca zrozumiały, to jednak z pewnością jest to kawałek dobrego kina