Na końcu filmu jak na stypie zaczynają śpiewać piosenkę o Ameryce("Błogosław Panie Amerykę") itp. Z początku byłem taki zniesmaczony, później pomyślałem że to może ironia ale to było taki "prawdziwe" Tutaj pogrzeb człowieka który zginął wysłany przez Amerykę do Wietnamu, inny bohater nie ma nóg i ręki.No i oni śpiewają piosenkę za Amerykę.
No i jeszcze zapomniałem dodać że ten, który zaczyna śpiewać, płacze przy tym.
Nie wiem może to oznaka ich patriotyzmu wobec kraju a ja sądzę że oni nie mogą być patriotami.Może to było pokazane dlatego żeby pokazać nadal ich zapatrzenie w Amerykę, ażeby widz mógł sam ocenić ich zachowanie. Czekam na jakąś odpowiedź, dyskusję.
Pozdrawiam
wydaje mi się, ze to ma ukazać, dlaczego to wszystko się wydarzyło, patriotyzm w dużym wydaniu, bo choć nie byli amerykanami z urodzenia, to sie nimi czuli... Miłośc do ojczyzny miała im wynagrodzić cały ból i wsyztskie nieszczęścia, jakie ich dotknęły...
Dlaczego nie mogą być patriotami? przecież mike w szpitalu, na pytanie, czy jest amerykaninem, bo jego nazwisko jest obcojęzyczne, odpowiada, ze zdecydowanie jest...
ja widze to tak-przedstawiono to jako patriotyczny gest jednak wydaje mi się że chodziło właśnie o to przekonanie,ślepą miłośc do kraju oraz hiperboliczny patriotyzm który w wielu sytuacjach(co widac w filmie) nic nie daje z wyjątkiem łez,krwi i straty bliskich...
a może o to w tym wszytskim chodzi... patriotyzm nie zawsze opiera się na racjonalnym myśleniu! weźmy pod uwagę już chociażby P{olskę w okresie romantyzmy... kto tak naprawdę wierzył w prawdziwe wyzwolenie?!... to była walka o przetrwanie... myślę, ze oni, przez to, że byli w pewien sposób obcokrajowcami chcieli przez ten sposób pokazać, że jednak są prawdziwymi amewrykanami... bez względu na pochodzenie...
Zdecydowanie ta scena ma ironiczny charakter i oskarżycielski. Ten film jest o upadku ich prawdziwej ojczyzny- prowincjonalnejej egzystencji paczki przyjaciół- w wyniku obowiązku służenia jakimś odgórnym ideą i służenia swym życiem dla interesów i wydarzeń wywoływanych przez odległe im czynniki, żeby nie powiedzieć "żydowkie partie giełdowe".
ja w tej scenie nie zauważyłam ironii... moim zdaniem oni naprawdę wierzyli w ten kraj, dla którego wiele poswięcili i w pewien sposób to właśnie poświęcenie i te okropności, które przeżyli, w tej wierze ich umocniły. Bo gdy tyle dasz komuś/czemus z siebie, to potem trudno się do błedu przyznać...
Przez cały film reżyser unikał hurapatriotyzmu by pod koniec na poważnie wstawić tą patetyczną piosenke? Na pewno nie. Wojna weszła z butami w ich życie. To gorzkie rozliczenie z wojną w Wietnamie. Jeden z kumpli ześwirował i wylądował okaleczony w wariatkowie, drugi ześwirował i palnoł sobie w łeb, trzeciemu pozostało naznaczone życie. Oni wierzyli ale w swoje szczęsliwe życie w swoich domach bo to można jeszcze racjonalnie zrozumieć. Jedyny sens walki jest wtedy gdy ktoś atakuje i musisz się bronić, a im kazali gdzieś tam jechać bo politycy chcieli tej wojny. Sam reżyser miał w zamiarze obnażyć zło jakie dokonał ten konflikt na amerykańskim społeczeństwie. Ta piosenka jest użyta jako gożka ironia i do jej słów można by dodać w domyśle: "god bless America fuckin' Amercia", bo co innego można sobie pomyśleć po tym jak zabrano z przed nosa szczęśliwe życie.
Z wywiadu z reżyserem dołożonego na DVD do filmu wynikałoby, że hymn na końcu to nie ironia, choć i ja miałem ambiwalentne odczucia.
A ja nie rozumiem Waszych uwag. "Zniesmaczony"? "Nie mogą byc patriotami"?
Wydaje mi się że jest odwrotnie, tylko patriotyzm może w takiej chwili przynieść ulgę i to właśnie zostało pokazane w filmie. Nie widzę w tej scenie absolutnie żadnej ironii, widzę ukojenie, jakie przynosi patriotyzm - dzięki temu ludzie mogą czuć, że śmierć Nicka nie była "na daremno" ale własnie dla ojczyzny.
Według mnie stuprocentowa ironia. Jak już ktoś wcześniej wspominał obraz przedstawiał przemianę wszystkich trzech bohaterów spowodowany uczestniczeniem w wojnie. Każdy z nich zmienił się bardzo istotnie a to wszystko zostało im zafundowane przez rząd, który powołuje żołnierzy pod osłoną walki za ojczyznę. Dlatego reżyser ostatnią sceną zakpił z praktyk rządzących, którzy dla własnych celów służą się odwołaniem do miłości do ojczyzny.
Ja odebralem ostania scene jako modlitwe. " Boze pobłogosław Ameryke " (By nie bylo jeszcz gorzej). Mysle, ze ten co zaczal plakac i Linda zrozumieli, ze wojna to wielkie zlo. Ze na wojnie patryjotyzm sie nie liczy a tylko to zeby przezyc.
To ma drugie i trzecie dno.
Nick w momencie kiedy są więzieni i torturowani (ruletka) przez Wietnamczyków się pyta, dlaczego oni właściwie tutaj (w Wietnamie) są?
Na końcu śpiewają z nadzieją, z nadzieją na lepszą Amerykę. Są patriotami, mimo słowiańskiego pochodzenia czują się Amerykanami (ze słowiańską kulturą są związani o czym świadczy wesele i toasty, ale pewnie nie uznają ustroju komunistycznego ZSRR i stąd są w USA z którym się identyfikują). Ta piosenka nie była ślepym oddaniem ojczyźnie (giną i są nieszczęśliwi z powodu wojny polityków) ani też ironią (mamy gdzieś Amerykę za to co nam zrobiła). Oni śpiewają o Ameryce jaką znają, w jakiej się urodzili, w jakiej założyli rodziny, nawiązali przyjaźnie i w taką Amerykę wierzą - bezsensowna wojna która im wyrządziła krzywdę przeminie a oni chcą wrócić do normalności. Tak jak śpiewali ten hymn przed wojną, kiedy prowadzili szczęśliwe życie, chcą ją śpiewać po wojnie i na starość. Wierzą w Amerykę jako miejsce w którym przyszło im żyć, a nie politykę która prowadzi do bezsensownej wojny.
Moim zdaniem to nie jest ironia. Raczej wielka miłość do Ameryki, za którą walczyli, dla której się w pełni poświęcili. W tej scenie bohaterowie nie prezentują kompletnie nic ironicznego.
wydaję mi się, że ten film chciał pokazać drugą stronę amerykańskiego patriotyzmu. być może płakali za swój patriotyzm.
Wg. mnie to zaczęli to śpiewać ,że po zrujnowaniu życia nie pozostało już nic jak odwołanie się do siły "wyższej" w tym przypadku ukazane jako patriotyzm. Stracili wszystko i została im już tylko ojczyzna.
Nie wierzę ,że jest to ironia bo niby po co unikać jej przez cały epicki (3h) i walnięcie je na sam koniec miało sens... To naprawdę mądry temat na dalszą dyskusję.
a może po prostu po jedenastu latach wojny nikt już nie pamiętał po co była ta wojna?sytuacja geo-polityczna przez ten czas zmieniła się na tyle ,że to co było słuszne na początku konfliktu to pod jego koniec stało się najzwyczajniej zbędne i niewygodne?A ludzie którzy brali czynny udział w tej wojnie stanęli w dwuznacznie moralnej sytuacji?Nie nam oceniać postawy ludzi zaangażowanych w tej "dziwnej" wojnie.Skupmy się lepiej na postaciach filmu i na ich ocenie według uniwersalnych wartości aksjologiczno-moralnych.