Film wywołał u mnie identyczne emocje i odczucia jak "Czas Apokalipsy - powrót". Generalnie chodzi o to, że jak tak pomyślę i postaram się zebrać wady i zalety, to wad prawie nie znajduję. Świetnie zagrane role, scena z rosyjską ruletką genialna, zdjęcia niczego sobie ("Czas..." miał trochę lepsze), ścieżka dźwiękowa pasuje świetnie. Mimo to film bywa miejscami tak nudny, że bezwładnie osuwam się z fotela... niektóre sceny po prostu są za długie. Po co w takich szczegółach pokazywać, kto i jak pije na weselu wesele trwa przez ok. 1/4 filmu[!]), kto z kim tańczy - ja bym to skrócił o parę ujęć. I znów mam to dziwne uczucie: film mi się ogólnie podoba, a jednak zasypiam - nie mam pojęcia co jest nie tak.
PS: dużo bardziej od wojny wietnamskiej wolę filmy o II wojnie światowej - tam się dużo więcej dzieje, przez co dramatyzm jest większy i film nie jest tak nużący.
Teraz, gdy już film widziałem kilka razy, wiem, ze każda ta scena jest potrzebna. Dzieki temu film jest bardziej dramatyczny, prawdziwy, i przejmujący. Jest to najbardziej emocjonujący i dramatyczny film jaki widziałem, a wiele widziałem.