Wiele jest komentarzy o tym filmie typu "usnąłem w połowie" czy "dlaczego tak nudny film ma tak wysokie oceny?". Myślę, że problem leży w widzu, bo dojrzały widz nie zrozumieć tego filmu można jedynie jeśli wyłączy mózg podczas oglądania, a tak wolno robić tylko przy filmach typu "bad boys". O czym to jest film? większość powie o wojnie, o jej odbiciu na psychikę młodego człowieka, o jej okrucieństwie. I większość ma racje, bo na pewno tak jest, ale wg mnie jest to przede wszystkim film o PRZYJAŹNI. A sposób jej przedstawienia jest ekstremalnie genialny. Nie ma tu jakichś patetycznych wyznań żywcem wyciętych z wenezuelskich telenowel, dialogi są proste i szczere, są chwile kiedy jeden drugiemu odstawi jakiś chamski numer i nie żałują sobie nawzajem słów krytyki. Jednak w głębi serca wiedzą że mogą na sobie polegać. A scena gry w rosyjską ruletkę pomiędzy Nickiem i Michaelem już nie w niewoli, ale w sajgońskiej spelunie, jest tego zwieńczeniem, perłą w koronie, udekorowaniem i cholera wie czym jeszcze... i ta scena jest najpiękniejszą sceną w filmie, z jej napięciem, poświęceniem i w końcu tragicznym finałem. Bo myślę, że niewielu zdobyło by się na to na co zdobyć się potrafił Michael