[trochę SPOJLERÓW] Nie wiem czy to kwestia tego, że nie przeczytałam książki, gdzie 
pewnie większość wątków jest dokładnie wytłumaczona (znając Kinga, powieść nie kończy 
się na 200 stronach), ale film zdawał mi się strasznie płytki. Cała historia głównych 
bohaterów wydaje się nie mieć znaczenia, dwójka z nich umiera na początku. I to ma być ich 
'przeznaczenie'? Poza tym po każdej minucie filmu miałam nieodparte wrażenie, że to raczej 
parodia... taki psikus Kinga, naśmiewanie się z historii o kosmitach. Bo obcy wylęgający się 
w przewodzie pokarmowym i wydalani w wiadomy sposób? Koleś uzależniony od 
wykałaczek do tego stopnia, że nawet w przypadku zagrożenia życia zaryzykuje, by po nie 
sięgnąć? Nie wiem w jakim klimacie utrzymana jest książka, ale w filmie wzięli się chyba 
zbyt serio za ten temat, przez co otrzymujemy taką oto satyrę... Po pojawieniu się obcego w 
drzwiach moja ogólna ocena filmu z dobrego spadła do słabego. Nie ma co porównywać, 
ale jednak samo się nasuwa - Lśnienie. I niestety przy tym tak tragicznie wypada.