Patologia WIELKICH Stanów Zjednoczonych wypluta na ekran. Norma, o której raczej nikt nie marzy i raczej nikt nie zauważa. Ludzie obici traumami z przeszłości, brakiem zrozumienia i niemocą samopomocy. Słabość wszędzie gdzie brak broni palnej i dopalaczy. Molestowanie i kidnaping, którego nie warto zauważać. Relacje rodzinne bez komentarza.
Słabe przesłanie - a szkoda.
Ciężko filmowi odmówić ambicji i artystycznego zamysłu, ale w realizacji już jest za wiele chaosu, za wiele komentarza, a za mało treści. Do tego bohaterowie filmu są tak antypatyczni, że trudno im kibicować w ich trudach i ciężkim życiu.
Film zły nie jest, po prostu nie trafił (do mnie) tak, jak bym chciał.
Co ciekawe, na IMDB miał długo ocenę <2, teraz "podskoczyło" do 2,6 - sądzę, że to akurat przez pechowy występ Amber Heard akurat w momencie, gdy Jej konflikt i proces z Johnnym Deppem był najgorętszy, a wiadomo, za kim głównie stali widzowie i internauci. I film dostał w ocenach rykoszetem - niesłusznie, ale cóż.