życie muzyka rockowego widziane w perspektywie kina moralnego niepokoju. Miało być: sex, alkohol (wtedy jeszcze nie drugs), rock-n-roll po polsku. Jest dużo alkoholu, rocka jak na lekarstwo (idol na scenie wykonuje jakieś protest-songi a la Przemysław Gintowski), ciekawie robi się gdy w kilkuminutowym epizodzie pojawia się Maleńczuk jako żul-bluesman. 4/10