"Śmierć pana Lazarescu" to coś niezwykłego. To nie tylko film, ale najprościej mówiąc- ponad dwugodzinna podróż wraz z bohaterem i przyglądanie się jego agonii.Bardzo przykry obraz i dziwi mnie wielce, ża nazywa się go również komedią.Osobiście nie znalazłem tu nic śmiesznego, poza paroma powiedzeniami głównego bohatera z początku filmu.To co jest w tym obrazie najbardziej niezwykłe, to to, że po pewnym czasie jakby "wchodzimy w ekran".To przestaje być już tylko oglądanie jakiegoś tam filmu, zaczynamy nie tylko obserwować, ale też uczestniczyć w ostatniej wędrówce Lazarescu.Wrażenie to potęgują doskonałe zdjęcia, nadające filmowi dokumentalny charakter.Nie wsponę o aktorstwie nic więcej ponad to, że jest poruszające i szybko zapominamy, że to tylko aktorzy.
Niezwykły nie znaczy doskonały.Film jest po prostu zbyt długi, w pierwszej godzinie może znudzić (warto to jednak przetrwać dla tej niezwykłej drugiej części obrazu). Jednakże to, co mnie najbardziej rozczarowało to zakończenie. O tym, że Lazarescu umarł wiemy tylko z tytułu.Tak! Chciałem zobaczyć śmierć pana Lazarescu! Dlaczego? Bo miałem już dość, było mi go tak żal, że chciałem zobaczyć jaką ulgę przynosi mu śmierć, jak przestaje się on męczyć i w końcu odchodzi z tego świata. Niestety ten film to także maltretowanie widza. Nie jest to przecież nic przyjemnego przyglądać się gaśnięciu sympatycznego staruszka więc normalne jest to, że wcześniej czy później nachodzi widza chęć zobaczenia końca jego cierpień, nie tylko dla ulgi bohatera, ale także swojej własnej.Tak się jednak nie dzieje i to moim niekorzystnie wpływa na odbiór obrazu.Nie powiem, że warto zobaczyć "Śmierć pana Lazarescu", bo jest to doświadczenie bardzo przykre, niemniej jednak bardzo inne jeśli chodzi o kino.8/10
A ja mam nadzieję iz mimo tego tytułu udało się po operacji tego krwiaka podtwardówkowego uratować pana Lazarescu Dante Remusa.
Rzeczywiscie film jest smutny i komedia go nazwac nie mozna.
Nie zgodze sie natomiast,ze jest za dlugi.Wlasnie w pierwszej godzinie poznajemy Pana Lazarescu,zzywamy sie z nim w pewien sposob,moze zaczynamy go lubic.Gdyby nie ta czesc filmu ogladalibysmy tylko reportaz z podrozy chorego po okolicznych szpitalach.Mysle,ze nie traktowalibysmy go jak naszego znajomego,na ktorego wyzdrowieniu nam zalezy,chociaz wiemy,ze na wyzdrowinie nie ma szans,nie zloscilibysmy sie na lekarzy,ktorzy akurat JEGO traktuja w taki lekcewazacy sposob.Moim zdaniem poczatek filmu pozwolil nam sie z nim po prostu zaprzyjaznic.
Owszem, początek był bardzo ważny między innymi dlatego, ze pozwolił zaprzyjaźnić się z bohaterem, po to abyśmy czuli się odpowiedzialni za jego los, abyśmy współczuli ale mam wrażenie że nie dostrzegacie jednej rzeczy. To nie jest film o kolesiu wożonym po szpitalach, ani też nie jest to film o krytyce służby zdrowia (oczywiście wszystko po trochu w pewnym sensie ale nie w tym tkwi esencja tego filmu). Wg. mnie jest to film o wielkiej samotności i potrzebie akceptacji co właśnie było pokazane w pierwszej części filmu. Pamiętacie moment kiedy jeszcze w miarę kojarzący pan Lazarescu zagajał rozmowe z pielęgniarką w karetce a ona ochrzaniała go że za dużo mówi? Kiedy opowiadał o swojej córce, żonie, o tym jak ciężko jest wychować dzieci albo jego rozmowa telefoniczna z siostrą na samym poczatku? Śmierć pana Lazarescu odbywa się na dwóch poziomach, fizycznym - przez krwiak, alkoholizm, żylaki i co jeszcze smutniejsze emocjonalnym - przez samotność. Film oczywiście polecam i z czystym sumieniem daje 9/10, naprawdę porusza.
Oczywiście że film jest o samotności, bo przecież nie o niewydolności i bezduszności rumunskiej służby zdrowia - chociaż może pewien rys krytyczny w tej historii również się znalazł?
Generalnie ludzie starsi, w dzisiejszym, pędzącym do przodu, oraz zakochanym w młodości świecie, czują się coraz bardziej samotni i niepotrzebni. Niestety wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, albo w ogóle o tym nie myśli, że kiedyś również będziemy starzy, i możemy znaleźć się w dokładnie takim samym położeniu jak pan Lazrescu, czy też masa innych ludzi w podeszłym wieku. A jak wtedy będzie wyglądało nasze życie zależy tylko od tego, jak wychowamy sobie kolejne pokolenia. Niestety nie mają one obecnie zbyt wielu naśladowania godnych wzorców.
Jest czymś niepojętym dla mnie jak taki film może być reklamowany jako komedia... Plakat mówi, że to "the most acclaimed COMEDY of the year", a "Śmierć pana Lazarescu" to dramat i to baaardzo ciężki.
12.10.2009.Oglądałam ten film zafascynowana... na Ale Kino dzisiaj w nocy....
Cały czas czułam zapach kocich sików...i ogólnie zapach pana Lazarescu..., co na pewno prowokowało jednak umordowanych ciężkim dyzurem lekarzy...film cholernie prawdziwy i wzruszajacy...Jeśli będę w pełni władz umysłowych na starość, to będę o nim pamiętać ...w kwestii higieny :))Kotów nie znoszę, ale gdyby...to wysterylizuję :))Pozdrawiam FilmWeb
Nie znasz się na zwierzętach. Koty to najbardziej urocze stworzenia pod słońcem, likwidują szkodniki(w tym insekty, których nie znoszę) i łaszą się wyłącznie do właściciela. Podczas gdy fałszywe psiska merdają ogonem do każdego, zapaskudzają trawniki i potrafią bez dania racji rzucić się nawet na swojego pana( patrz rottweiler).
Film bardzo dobry i niestety mógłby równie dobrze opowiadać o polskiej służbie zdrowia.
Obejrzałem ten film jakiś czas temu na Ale Kino. Moim zdaniem film nie jest
za długi, gdyż te dłużenie się nie męczy po prostu. Poznajemy historię
straszną i jak że realistyczną. Miałem babcię, która była w takiej samej
sytuacji, miała raka szyjki macicy i musiała być przebierana itd.. W
hospicjum ją zaniedbali i nie przebierali, nie zmieniali pampersów, no
ogólnie nie wiem co bym zrobił takim pielęgniarkom, tylko siedziały i
popijały kawę śmiejąc się ;/. Wybaczcie że nawiązuję do historii z mojego
życia, lecz ten film przypomniał mi o tym i paradoksalnie, chociaż było to
dla mnie smutne to spodobał mi się właśnie dlatego, że nawiązuję do tego
bardzo kontrowersyjnego problemu.
Film oceniłem na 8/10, oby więcej takich ambitnych filmów.