Dawno nie widziałem tak śmiesznego filmu, kilka scen na prawdę mnie rozwaliło. Dzieciak krzyczący "Naleśniki" i skaczący jak Bruce Lee, sarna machająca kapytami, gdy jeden z bohaterów niechcący ją przejechał, gość połykający harmonijkę - to było najlepsze, no i oczywiście królik w szpitalu. Czadowy film, szkoda tylko, że to miał być horro, a nie było w nim ani grama grozy.