Co tu duzo mowic...
Crispin Glover wykonal swoja robote dobrze (tak jak tez zrobil w "WILLARD" )
Natomiast caly klimat ucieka gdzies bokami i zamiac strzaszyc film smieszy...
Mamy tu nie najlepsze efekty specjalne (ech te czesci ciala, jak i w ogole cale trupy :))
Gra aktorska reszty grupy, srednia,
Jak zwykle film stara sie ratowac golizną...
I ładnymi dziewczynami..
Najlepsze co było to latające kilofy i ostatnie sceny wyznania... :)