Od strony technicznej "Xian Si Jue" jest wuxia dojrzałym - twórcy doskonale operują wypracowaną już wcześniej w ramach gatunku estetyką. O ile fabułą jest jaka jest a i choreografia walk pozostawia trochę do życzenia (jak na mój gust konfrontacje wojowników są zbyt odrealnione) to film warto zapamiętać, ze względu na dwie sceny, będące mistrzostwem montażu i kadrowania. Pierwsza to przygotowanie do pojedynku pomiędzy dwoma japońskimi wojownikami, zwłaszcza ukazanie jednego z nich z tzw. perspektywy żabiej z kamerą umieszczoną pomiędzy nogami drugiego wojownika. Drugą pamiętną sceną jest ponownie przygotowanie do konfrontacji, tym do finałowego pojedynku pomiędzy chińczykiem i japończykiem. Statyczne ujęcia twarzy, w których kamera wydaje się koncentrować na wzroku oponentów (wiele lat później do tej estetyki w swoim "Kill Billu" nawiąże Tarantino) i fenomenalne kadrowanie wyjmowania oręża - jest to mistrzostwo filmów kung-fu, wuxia czy jak chcemy je teraz nazywać.
Jeden z tych filmów którym dałbym 9,5/10. Czegoś chyba mu brakuje, ale jest bliski ideału.